Chociaż koreańskie ministerstwo finansów udostępnia dzienne dane o obrotach na rynku obligacji, nie rozbija ich na pochodzenie czy narodowość inwestorów. Ostatnia wyprzedaż papierów o wartości 2 bilionów wonów (około 1,8 mld dolarów) to już druga w ciągu ostatnich trzech miesięcy tak wielka ucieczka kapitału. Sygnalizuje ona obawy o sytuację i stabilność na Półwyspie Koreańskim – inwestorzy obawiają się konfliktu, który może przerodzić się w działania wojenne.
Wcześniej w tym roku fundusz obligacji prowadzony przez Franklin Templeton Investment, zarządzający aktywami o łącznej wartości 40 mld dolarów, zredukował pozycję w koreańskich obligacjach o prawie połowę. Wskazuje na to raport funduszu z 31 lipca.
Strumień pieniędzy odpływający z jednych aktywów zwykle jednak zmienia tylko kierunek, a nie wysycha. Lee Mi-seon, analityk z Hana Financial Investment, podejrzewa, że wycofywane z Półwyspu Koreańskiego środki trafiają do innych państw rozwijających się, napędzając ich gospodarki. Wpisywałoby się to w strategię Franklina Templetona. Fundusz odmawia komentarza.
Kim Sang-hoon, analityk KB Investment & Securities, łączy dla odmiany odpływ kapitału z budową nowej strategii inwestycyjnej przez Norweski Państwowy Fundusz Emerytalny.
W odpowiedzi na finansowy exodus z rynku długu Korei Południowej tamtejsze obligacje tanieją. W czwartek ich rentowność – która zmienia się odwrotnie do cen – wynosiła 2,31 proc., a w piątek wzrosła już do 2,359 proc. Ostatni raz dług miał taką rentowność w sierpniu 2015 r., kiedy Korea Północna groziła zamienieniem Seulu w „morze ognia".