W ten sposób inwestorzy reagowali na przecieki z posiedzenia państw OPEC (Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową) mówiące, że ten kartel zgodził się przedłużyć skoordynowane ograniczenia w produkcji o dziewięć miesięcy, do końca 2018 r.

– Ceny ropy Brent utrzymują się już miesiąc powyżej 60 USD za baryłkę, czyli poziomu, który byłby trudny do wyobrażenia na początku roku. Globalne zapasy ropy się zmniejszają, zbliżając się do średniego poziomu z pięciu lat. O ile jednak światowy rynek staje się ciaśniejszy, o tyle podaż surowca wciąż jest komfortowa, a produkcja w USA nadal rośnie. To oznacza, że potrzebna będzie dalsza wstrzemięźliwość wśród producentów z OPEC, by światowe zapasy ropy spadły jeszcze bardziej – twierdzi Cailin Birch, analityczka Economist Intelligence Unit.

O ile dotychczasowe ograniczenia w produkcji wdrożone przez kraje OPEC i Rosję przyczyniły się do stabilizacji na rynku naftowym, o tyle część analityków wskazuje, że potrzebne byłyby głębsze cięcia, by doprowadzić do bardziej znaczącego wzrostu cen surowca. – Tylko bardziej agresywne cięcie zapewniłoby większą zwyżkę. Nie jestem jednak pewny, czy jest chęć takiego działania, jeśli bierzemy pod uwagę postęp uczyniony dotychczas oraz część rynku, która trafiła w ręce amerykańskich producentów ropy ze złóż łupkowych – wskazuje Craig Erlam, analityk z firmy Oanda.

Część producentów deklaruje, że odpowiadają im obecne ceny ropy. Irański minister ds. naftowych stwierdził podczas spotkania państw OPEC, że 60 USD za baryłkę to dobra cena surowca.

Od początku roku ropa Brent zdrożała o 11 proc. i zbliża się do szczytów z 2015 r. Wciąż jest jednak o około 40 proc. niższa niż wiosną 2014 r. Latem 2008 r., tuż przed wybuchem światowego kryzysu, cena baryłki ropy Brent dochodziła zaś do 147,5 USD.