– Myślę, że jeśli zostanę poddany impeachmentowi, to rynek się załamie. Wszyscy będą dużo biedniejsi – stwierdził amerykański prezydent Donald Trump w niedawnym wywiadzie dla Fox News. Jego słowa zostały uznane przez analityków za co najmniej dużą przesadę, ale wygląda na to, że kwestia impeachmentu (odwołania prezydenta ze stanowiska) będzie coraz częściej analizowana przez inwestorów. Dane dotyczące zakładów zebrane na stronie Predictit.org wskazują, że zakładający się widzą ponad 40-proc. szansę, że Trump zostanie poddany impeachmentowi przed końcem jego pierwszej kadencji.
Ryzyko to wzrosło po tym, gdy w zeszłym tygodniu Michael Cohen, były prawnik Trumpa, przyznał się do złamania reguł dotyczących postępowania z funduszami na kampanię wyborczą i poszedł na współpracę z prokuratorem specjalnym Robertem Muellerem szukającym od kilkunastu miesięcy dowodów na rosyjskie powiązania kampanii Trumpa. Cohen miał z własnych pieniędzy zapłacić za milczenie gwiazdce porno Stormy Daniels, byłej kochance swojego szefa, i dostać później za to rekompensatę z kampanijnych pieniędzy Trumpa. Tego samego dnia ława przysięgłych uznała Paula Manaforta, byłego szefa kampanii obecnego prezydenta, za winnego przestępstw finansowych. Co prawda czyny, za które skazano Manaforta, nie miały żadnego związku z kampanią Trumpa, to jednak przeciwnicy prezydenta liczą na to, że ten specjalista od kampanii załamie się i w nadziei na złagodzenie wyroku obciąży zeznaniami swojego byłego klienta. Szansę na impeachment zwiększa również to, że listopadowe wybory do Kongresu mogą powiększyć w obu jego izbach stan posiadania demokratów. Czy jednak impeachment prezydenta jest rzeczywiście przesądzony? I czy inwestorzy powinni się go obawiać?
Polityczny teatr
Konstytucja USA przewiduje możliwość usunięcia z urzędu prezydenta, wiceprezydenta i każdego funkcjonariusza publicznego w przypadku postawienia go przez Izbę Reprezentantów w stan oskarżenia w związku z zarzutami o zdradę, korupcję i inne poważne przestępstwa. Od 1789 r. procedurę tę uruchamiano 62 razy. Usunięto w ten sposób z urzędów 19 urzędników federalnych, w tym 15 sędziów, 14 gubernatorów oraz 13 przedstawicieli administracji stanowych. Impeachmentem grożono dotąd 13 prezydentom: m.in. gen. Ulyssesowi Grantowi (najpierw za korupcję jego współpracowników, potem za to, że zbyt dużo czasu wypoczywał), Herbertowi Hooverowi (za wielki kryzys), Harry'emu Trumanowi (za odwołanie gen. Douglasa MacArthura), Ronaldowi Reaganowi (za aferę Iran Contras), George'owi H.W. Bushowi (za wojnę w Zatoce Perskiej), George'owi W. Bushowi (za wojnę w Iraku) i Barackowi Obamie (za program nalotów z użyciem dronów). W znacznej większości tych przypadków na groźbach się kończyło, a procedura impeachmentu grzęzła w komisjach Izby Reprezentantów. Przeprowadzono ją jedynie dwukrotnie: wobec Andrew Johnsona w latach 1868–1869 i wobec Billa Clintona w latach 1998–1999. Mało brakowało, by ją rozpoczęto w 1974 r. wobec Richarda Nixona. Prezydent wówczas sam zrezygnował, chcąc bronić przed federalnymi śledczymi swoich taśm.
Dwa dotychczasowe przypadki poddania amerykańskich prezydentów impeachmentowi pokazują, że ta procedura w małym stopniu jest wymierzaniem sprawiedliwości za realne przestępstwa, a w dużo większym politycznym teatrem. Andrew Johnson został oskarżony o to, że bez porozumienia z Senatem odwołał sekretarza wojny, co było złamaniem jednej z ustaw. Oskarżano go również o... zbyt głośne wygłaszanie przemówień. W lutym 1868 r. Izba Reprezentantów na podstawie tych zarzutów przegłosowała impeachment. W marcu 1869 r. nad zatwierdzeniem odwołania prezydenta głosował Senat. Johnson wygrał je jednym głosem, co doprowadziło senatora Thaddeusa Stevensa, głównego przeciwnika prezydenta, do zawału serca. Drugi przypadek impeachmentu wiąże się z aferą wokół romansu prezydenta Billa Clintona ze stażystką z Białego Domu Monicą Lewinsky. W grudniu 1998 r. Izba Reprezentantów przegłosowała odwołanie prezydenta z urzędu. Za krzywoprzysięstwo, a także za mataczenie w toczącym się od 1994 r. śledztwie dotyczącym molestowania seksualnego Pauli Jones, byłej urzędniczki stanowej w Arkansas. W lutym 1999 r. Senat obronił jednak Clintona przed usunięciem z urzędu. Historia z próbą jego impeachmentu może się okazać podobna do prób usunięcia Trumpa z urzędu. W przypadku Clintona specjalny prokurator badał początkowo o wiele poważniejsze przestępstwa związane ze śledztwem w sprawie afery finansowej Whitewater i finansowaniem kampanii wyborczej (w tym wątki dotyczące pieniędzy wpłacanych na kampanię przez biznesmenów powiązanych z chińskim wywiadem). Skończyło się jednak na zarzutach o mataczenie w sprawach o tle seksualnym. W podobny sposób dochodzenie prokuratora Muellera płynnie przeszło od śledzenia domniemanych powiązań między rosyjskimi tajnymi służbami a kampanią Trumpa do prób łapania prezydenta na plątaniu się w zeznaniach w sprawie dawnej kochanki.