Jeśli akcje giganta tracą w ciągu kilku miesięcy blisko 40 proc., to można uznać, że firmę dotknął jakiś kataklizm. W przypadku koncernu Apple tym kataklizmem było spowolnienie gospodarcze w Chinach. 3 stycznia, w ciągu jednej sesji, Apple stracił około 70 mld USD kapitalizacji. Paniczna wyprzedaż była reakcją na list Tima Cooka, prezesa Apple'a, skierowany do inwestorów, w którym obniżył on prognozy wyników spółki za IV kwartał 2018 r. (pierwszy kwartał roku obrachunkowego). Zamiast spodziewanych 89 mld–93 mld USD koncern wypracował prawdopodobnie 84 mld USD przychodów. Na pierwszy rzut oka to nie powinien być powód do paniki. To przychód „tylko" o jakieś 4 mld USD mniejszy niż rok wcześniej. Inwestorów jednak poważnie zaniepokoiły przyczyny pogorszenia wyników, czyli głównie spowolnienie gospodarcze w Chinach. Kilka dni później pojawiła się informacja, że Apple tnie o 10 proc. produkcję smartfonów w obecnym kwartale. Chiny to dla Apple'a największy rynek, więc gorsza koniunktura gospodarcza musiała w niego uderzyć. Czy jednak problem dotyczy tylko zależności od rynku chińskiego? Wojna handlowa między USA a Chinami zaczęła się wiosną, a przecena akcji Apple'a rozpoczęła się w październiku. Wcześniej ich kurs bił rekordy a kapitalizacja przekraczała 1 bln USD. Koncern ten był jedną z lokomotyw hossy na Wall Street. Czyżby więc inwestorzy po prostu przesadzili wcześniej z „byczymi" nastrojami? Czy Apple rzeczywiście dawał powody, by być wyceniany na ponad 1 bln USD?
Co jest fajnego w nowych iPhone'ach?
Czy zapadła wam w pamięć jakaś szczególna innowacja wprowadzona przez Apple'a w ostatnich kilku latach? Wiele osób ma problem z odpowiedzią na to pytanie. Najczęściej komentowaną zmianą wprowadzoną w iPhone'ach w ostatnich latach było chyba to, że pozbawiono je portu na słuchawki. Już w 2013 r. Hartmut Esslinger, były współpracownik Steve'a Jobsa (założyciela Apple"a), narzekał, że ten koncern przestał być liderem innowacji. Jego zdaniem Apple'a dotknął ten sam problem, co koncern Sony w latach 80. Po założycielu wizjonerze władzę w firmie objęło kierownictwo myślące nie tyle o tworzeniu produktów rewolucyjnie zmieniających życie klientów, co o zwiększaniu zysków w oparciu o dotychczasowe rozwiązania.
Analitycy Goldmana Sachsa niedawno porównali zaś Apple'a do Nokii z 2007 r. W branży smartfonów chyba trudno o gorszą obelgę. Nokia w 2007 r. zaczęła swój upadek. Coraz słabiej sobie radziła na nasyconym rynku telefonów komórkowych, a globalny kryzys finansowy wkrótce uderzył w popyt na jej produkty.
Apple też działa na nasyconym rynku. Mierzy się obecnie nie tylko z Samsungiem. Depczą mu po piętach również tacy producenci jak Huawei czy HTC. Spowolnienie gospodarcze w Chinach mu nie pomaga. Może stracić kolejny kawałek rynku na rzecz tańszych, ale coraz lepszych jakościowo produktów chińskich i tajwańskich konkurentów.