Naftowy armagedon został odroczony

Zaostrzenie konfrontacji byłoby groźne zarówno dla gospodarki Iranu, jak i USA. Obie strony muszą wyjść z twarzą z konfliktu.

Publikacja: 28.09.2019 17:37

Atak na rafinerię saudyjskiego koncernu Aramco w Abqaiq wywołał krótkotrwały szok na rynkach. Okazał

Atak na rafinerię saudyjskiego koncernu Aramco w Abqaiq wywołał krótkotrwały szok na rynkach. Okazało się, że Arabia Saudyjska nie potrafi obronić swoich najważniejszych zakładów naftowych, choć wydaje ogromne sumy na zbrojenia.

Foto: AFP

Strach przed wojną amerykańsko-irańską okazał się krótkotrwały. Być może za jakiś czas powróci, ale jak na razie przestał on być widoczny na rynku naftowym. O ile po ataku na saudyjską rafinerię w Abqaiq (dokonanym 14 września) cena ropy gatunku Brent skoczyła do prawie 72 USD za baryłkę, to już w połowie tego tygodnia zeszła do 62 USD za baryłkę, czyli poziomu takiego jak w tygodniu poprzedzającym ten incydent terrorystyczny. Inwestorzy uwierzyli, że Arabia Saudyjska do końca miesiąca osiągnie moce produkcyjne ropy naftowej wynoszące 11 mln baryłek dziennie. (Atak na rafinerię w Abqaiq i pobliskie pole naftowe czasowo wyeliminował produkcję wynoszącą 5,7 mln baryłek dziennie.) Oczywiście część ekspertów wątpi w to, że się to uda Saudyjczykom, ale rynek wrócił w dawne koleiny. Inwestorzy wciąż bardziej martwią się słabnącym popytem na ropę niż zagrożeniami dla jej podaży. Zwłaszczan że w przypadku dalszych ewentualnych wstrząsów na Bliskim Wschodzie amerykańscy producenci ropy ze złóż łupkowych chętnie rzuciliby na rynek więcej surowca. Ropa jest co prawda o 15 proc. droższa niż na początku roku, ale o 24 proc. tańsza niż 12 miesięcy temu. Sygnałem mówiącym o uspokojeniu sytuacji są również doniesienia agencji Bloomberga, że w październiku Aramco ogłosi, kiedy przeprowadzi swoją gigantyczną ofertę publiczną. A jeśli Saudyjczycy szykują IPO idące najprawdopodobniej w dziesiątki miliardów dolarów, to chyba nie spodziewają się rychłego wybuchu wojny.

Nie zmaterializowała się też groźba amerykańskich ataków odwetowych na Iran. Choć Pentagon przedstawił Trumpowi listę możliwych celów, a wpływowy republikański senator Lindsey Graham wzywał do bombardowania irańskich rafinerii, to Trump wykazał daleko posuniętą ostrożność. Parę lat temu narzekał, że Arabia Saudyjska wykorzystuje USA jako swojego „ochroniarza". Teraz zaś obawia się wplątania w bliskowschodnią wojnę w trakcie kampanii wyborczej. Nie chce popełnić podobnego błędu jak George W. Bush z inwazją na Irak. Skończyło się więc na razie na tym, że Departament Skarbu nałożył sankcje na Bank Centralny Iranu oraz Narodowy Fundusz Rozwoju Iranu. – To największe sankcje nałożone kiedykolwiek na kraj – stwierdził, z typową dla swojego stylu retorycznego przesadą, Trump. Czy jednak utrzymywanie presji finansowej na Teheran skłoni wreszcie irańskie władze do negocjacji na amerykańskich warunkach? Czy ten konflikt da się zakończyć w sposób dobry dla rynków?

Wojna ekonomiczna

Gdy administracja Trumpa wycofała się w 2018 r. z porozumienia nuklearnego z Iranem i przywracała sankcje na jego przemysł naftowy, liczyła zapewne, że pod wpływem presji gospodarczej Iran się złamie i będzie chętny do rozmów z Waszyngtonem w sprawie nowej, „lepszej" umowy dotyczącej programu nuklearnego. Trump od dawna krytykował poprzednie porozumienie z Iranem, wynegocjowane przez administrację Obamy. Uważał, że było zbyt mało korzystne dla USA oraz amerykańskich sojuszników z Bliskiego Wschodu: Izraela i Arabii Saudyjskiej. Sojusznicy oczywiście są mocno skonfliktowani z Iranem i starają się, by Trump patrzył na Bliski Wschód zgodnie z ich optyką. – W kontaktach z izraelskim premierem Beniaminem Netanjahu potrzebna jest duża doza sceptycyzmu. On i jego doradcy często wykorzystywali dezinformację, by przychylić prezydenta do izraelskiego stanowiska. Zrobili to z prezydentem kilkukrotnie, by go przekonać: „Ci to dobrzy goście, a ci są źli" – stwierdził Rex Tillerson, były sekretarz stanu w administracji Trumpa. Oczywiście Arabia Saudyjska również starała się przekonywać USA do ostrzejszego kursu wobec Iranu. Czy jednak decydenci z Tel Awiwu i Rijadu dostali od Trumpa, to co chcieli?

Presja ekonomiczna, jaką administracja Trumpa wykorzystała przeciwko Teheranowi, jak na razie okazała się bardzo bolesna dla irańskiej gospodarki. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że PKB Iranu spadnie w tym roku o 6 proc. O ile na początku 2018 r. na czarnym rynku w Iranie płaciło się 43 tys. riali za 1 USD, to w tym tygodniu kurs dochodził do 115 tys. riali (we wrześniu 2018 r. sięgał nawet 190 tys. riali). Oficjalny kurs ustalany przez bank centralny wynosi około 42 tys. riali za 1 USD. Dolary po nim mogą kupić jednak tylko importerzy mający dobre koneksje. Załamanie kursu riala było na tyle poważne, że do irańskiego parlamentu trafił w sierpniu projekt ustawy o denominacji – obcięciu czterech zer z banknotów. Zmienić ma się też nazwa waluty, z riala na „toman" (dotychczas słowo „toman" oznaczało 10 riali). MFW kilka miesięcy temu prognozował, że inflacja w Iranie może wynieść w tym roku 40 proc. Średnia pensja to około 32 mln riali i coraz trudniej jest się za nią wyżywić. O ile w kwietniu kilogram wołowiny kosztował 380 tys. riali, to w lipcu już 1,2 mln riali.

Foto: GG Parkiet

Amerykańskie sankcje zdołały też mocno ograniczyć napływ irańskiej ropy na globalne rynki. O ile w kwietniu 2018 r., tuż przed wycofaniem się USA z porozumienia nuklearnego, eksport ropy z Iranu sięgał 2,5 mln baryłek dziennie, to w czerwcu 2019 r. wynosił od 300 tys. do 500 tys. baryłek dziennie (szacunki się mocno różnią, bo przecież ani dostawcy, ani odbiorcy nie chwalą się tym, że łamią sankcje), a w lipcu od 100 tys. baryłek dziennie do 350 tys. baryłek dziennie. Według danych francuskiej firmy wywiadowczej Kpler irański eksport ropy zmniejszył się z 365 tys. baryłek dziennie w lipcu do 160 tys. baryłek dziennie w sierpniu, z czego 105 tys. trafiło do Chin, 33 tys. do Syrii, a 22 tys. do Turcji. Niedawne niepowodzenie Brytyjczyków i Amerykanów przy próbach zajęcia tankowca przewożącego irańską ropę do Syrii pokazuje, że łamania sankcji nie da się całkowicie powstrzymać. Pojawiają się też nowe pomysły na omijanie restrykcji – np. plan wysyłania irańskiej ropy przez Morze Kaspijskie do Rosji, a stamtąd do tankowców zacumowanych na Krymie. Wygląda jednak na to, że działania amerykańskiej administracji zdołały bardzo mocno ograniczyć jej strumień trafiający na globalne rynki i były ogromnym ciosem dla irańskiego budżetu. Cios ten nie skłonił jednak jeszcze Irańczyków do ugięcia się pod presją ani nie sprowokował „kolorowej rewolucji" wymierzonej w reżim ajatollahów. Co więcej, „zapędzony pod ścianę" Iran odpowiedział, uderzając w saudyjskie instalacje naftowe i tranzyt ropy przez Zatokę Perską. Pokazał, że też potrafi boleśnie ugodzić przeciwnika i że dalsze zaostrzanie konfliktu nie opłaci się Amerykanom i Saudyjczykom.

Szansa na wznowienie rozmów?

Obie strony konfliktu oficjalnie nie zmieniają ostrego stanowiska. Ajatollah Ali Chamenei, irański najwyższy przywódca, twardo deklaruje, że nie będzie żadnych negocjacji z USA. Mike Pompeo, amerykański sekretarz stanu, zapowiada, że na Iran mogą być nałożone w razie potrzeby nowe sankcje. W kuluarach obrad Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych nie doszło do spotkania pomiędzy Trumpem oraz irańskim prezydentem Hassanem Rouhanim.

Pojawiają się jednak też sygnały, że powrót do rozmów jest możliwy. Rouhani spotał się w Nowym Jorku z brytyjskim premierem Borisem Johnsonem, choć przecież oba kraje niedawno zajmowały sobie nawzajem tankowce i groziły wojną. Prowadzili rozmowy w wyraźnie dobrym nastroju, a Johnson nawet zaprosił irańskiego prezydenta do Londynu. Brytyjski premier mówił też, że namawiał go do zawarcia „umowy Trumpa" mającej zastąpić stare porozumienie nuklearne. Wkrótce potem pojawił się sygnał, że Irańczycy mogliby rozmawiać z Amerykanami.

– Jeśli sankcje zostaną zakończone i będzie powrót do porozumienia nuklearnego, to będzie przestrzeń dla dania gwarancji, które pozwolą wyjść z impasu. Prezydent Rouhani ma nawet propozycje dotyczące małych zmian w umowie – powiedział Ali Rabiei, rzecznik irańskiego prezydenta. „Małe zmiany" w umowie mogą być wystarczające, by Trump mógł się pochwalić tym, że skłonił Iran do zawarcia nowego, lepszego porozumienia nuklearnego. Ale droga do tego wciąż jest długa, kręta i pełna zasadzek. Iran wciąż będzie więc trzymał rynki w niepewności.

Gospodarka światowa
Friedrich Merz został kanclerzem Niemiec
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Friedrich Merz nie został wybrany kanclerzem Niemiec
Gospodarka światowa
Rynek nie spodziewa się, by Fed wrócił do obniżek
Gospodarka światowa
Wojna celna może pogłębić chińską deflację
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka światowa
Wyzwanie dla Grega Abela: poprowadzić Berkshire bez Buffetta
Gospodarka światowa
Upadek Klausa Schwaba. To on stworzył forum w Davos