Jeszcze pięć–sześć lat temu Chiny były zupełnie innym krajem niż obecnie. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że przez ten czas ich gospodarka się powiększyła, technologia rozwinęła, a na prowincji zbudowano kilka tuzinów nowych miast.
Zaszły też tam ważne zmiany, jeśli chodzi o system kontroli społecznej. W 2013 r. jedna z moich koleżanek z Chin lekceważąco wypowiadała się o cenzorach, mówiąc, że czyszczą oni krytyczne wobec władz komentarze na Weibo (chińskim serwisie podobnym do Twittera) jedynie przed świętami narodowymi, by pokazać, że coś robią. Obecnie cenzura jest bardziej szczelna i bardziej przewrażliwiona. Absurdalnym symbolem jej działań jest wycinanie z chińskiego internetu obrazków z Kubusiem Puchatkiem – traktowanych jako aluzja do wyglądu prezydenta Xi Jinpinga.
Pamiętam, jak sześć lat temu wyglądał ruch uliczny w Pekinie: mało kto zwracał uwagę na światła na przejściach. Obecnie takie zachowania nie ujdą czujnym oczom milionów kamer. W niektórych chińskich miastach systemy rozpoznawania twarzy wychwytują osoby przechodzące na czerwonym świetle, a następnie na wielkich ekranach są wyświetlane wizerunki winowajców wraz z ich nazwiskami i numerami dowodów osobistych. Technologia dała Komunistycznej Partii Chin możliwość sprawowania kontroli nad społeczeństwem na bezprecedensową skalę. I wiele wskazuje, że stopień tej technologicznej kontroli będzie się jeszcze zwiększać.
Partia widzi wszystko
„Chiny ograniczyły w lipcu 2,56 mln zdyskredytowanym jednostkom możliwość kupowania biletów lotniczych, a 90 tys. jednostkom możliwość kupowania biletów na szybkie koleje" – triumfalnie donosił kilka miesięcy temu chiński dziennik „Global Times". Wspomniane przez niego „zdyskredytowane jednostki" to obywatele ChRL, którzy mają zbyt mało punktów w systemie kredytu społecznego (zwanym również systemem zaufania społecznego). System ten jest wdrażany w Chinach od 2014 r., a w 2020 r. ma przybrać ogólnokrajową, „dojrzałą" formę. Jest tworzony przez instytucje państwowe przy współpracy firm z sektora prywatnego, m.in. takich internetowych gigantów jak Tencent czy należąca do koncernu Alibaba Group spółka Sesame Credit. Jego sercem są algorytmy oceniające zdolności kredytowe obywateli, ich skłonność do wypełniania zobowiązań, zachowania konsumenckie, aktywność w internecie i powiązania z innymi ludźmi. Na tej podstawie przyznają one punkty. Jeśli ktoś uzyskał ich dużo, jest nagradzany np. preferencyjnym kredytem czy ułatwieniem przy przyjęciu na uczelnię. Jeśli ktoś ma ich zbyt mało, to np. nie może kupić biletów na pociąg, ma zmniejszoną szybkość połączenia internetowego lub odbierany mu jest domowy zwierzak. Punkty tracić można oczywiście na wiele sposobów, nie tylko popadając w długi czy łamiąc przepisy ruchu drogowego. Karane jest też m.in. zbyt długie granie w gry na konsolach, kupowanie zbyt dużej ilości alkoholu czy śmieciowego jedzenia, wyprowadzanie psa bez smyczy lub posiadanie psa, który zbyt dużo szczeka, zamieszczanie fake newsów w mediach społecznościowych, wchodzenie na niewłaściwe witryny internetowe, a nawet posiadanie internetowego znajomego, który ma niski poziom punktów w systemie kredytu społecznego. System oceny zaczął już obejmować nie tylko ludzi, ale również spółki, które będą przez to musiały bardziej dbać o zadowolenie rządu, by móc bez przeszkód działać w Chinach.
– System zaufania społecznego w trybie rzeczywistym kontroluje prawie miliard ludzi przebywających w Państwie Środka i korzystających tam z jakiegokolwiek urządzenia podłączonego do sieci. W ramach owego „zaufania" każdy możliwy ruch fizyczny, czy to w ramach posiadanych urządzeń, czy między sieci, jest stale analizowany. System rozpoczął się od analizy zdarzeń finansowych za pomocą algorytmów i poszczególnych dokonywanych płatności, możliwych dzięki jedynym akceptowalnym, kontrolowanym przez rząd systemom i aplikacjom. Dalej objęto kontrolą przemieszczanie się ludzi, potem dołożono element analizy twarzy w ramach milionów stosowanych kamer CCV. Kolejnym celem była całkowita kontrola i analiza tak zwanych chińskich mediów społecznościowych. Obecnie wdrożono kolejny analizowany element – poruszanie się i poprawność chodu. Dzięki stosowanej inwigilacji, cenzurze i kontroli prywatność jest mitem, nie istnieje. Ludzie w ramach SZS, poddani zostali segregacji na obywateli kategorii A, B, C, D... – mówi „Parkietowi" Kamil Galicki, prezes zarządu IKG Technology, ekspert ds. bezpieczeństwa, a w latach 2010–2014 zastępca dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.