Jak na razie jednak reakcja rynków akcji, wciąż liżących rany po wrześniowej przecenie, na tak zuchwały atak wydaje się bardzo powściągliwa. Tak, jak pandemia okazała się trudna do uniknięcia nawet dla rządzących, tak inflacja może się okazać zaskakującym powikłaniem po gospodarczym krachu i uderzyć we władze monetarne, które dziś zdają się ją bagatelizować.
Po wrześniowym tąpnięciu na Wall Street, które dobitnie zasygnalizowało inwestorom powrót na rynki zmienności, główne indeksy, takie jak S&P 500 czy Nasdaq, zdołały odrobić już niemal połowę strat. Nie zmienia to jednak faktu, że po pięciu miesiącach niemal nieprzerwanego wzrostu rynki muszą się dziś mierzyć z kilkoma wyzwaniami. W globalnej gospodarce nastąpiło naturalne osłabienie tempa ekonomicznego odreagowania, któremu coraz ciężej jest sprostać wysokim oczekiwaniom inwestorów. Były one zresztą, szczególnie w USA, podsycane przez polityków obiecujących kolejne programy pomocowe. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych pieniądze z marcowego pakietu CARES ACT już się kończą, a demokraci i republikanie od miesięcy nie mogą dogadać się co do skali kolejnych działań. W przeszłości jedynie giełdowy krach był w stanie skłonić obie strony sporu do szybkiego zawarcia kompromisu. Mam nadzieję, że tym razem uchwalenie zatwierdzenie kolejnych programów pomocowych nie odbędzie się przy akompaniamencie lamentu giełdowych inwestorów.
Tak czy inaczej, zgodnie z deklaracją samego amerykańskiego prezydenta, trudno liczyć na pozytywne rozstrzygnięcia w tej sprawie przed listopadowymi wyborami. Pomoc państwa jest natomiast nadal niezbędna, gdyż w wielu aspektach życia społeczno-gospodarczego ciągle obowiązuje „stan wyjątkowy" związany z trwającą pandemią. W połączeniu z niepokonanym koronawirusem i rozpoczynająca się jesienną falą zachorowań na grypę (lub nawet zwykłe przeziębienie skutkujące obniżoną odpornością), powrót po wakacjach dzieci do szkół, a rodziców do pracy nie mógł wywołać innego skutku niż wzrost liczby zakażeń SARS-CoV-2. Pytanie tylko, czy druga fala epidemii (a w Polsce w zasadzie wciąż pierwsza) doprowadzi do kolejnego zamknięcia gospodarek. Zakładam, że nie. Przynajmniej nie w oficjalnej odsłonie tego dramatu, ponieważ siła medialnego przekazu epatującego liczbą zakażeń i zgonów może skłonić ludzi do samoograniczania społecznych interakcji.
Nietypowy charakter kryzysu
Na wyzwana związane z Covid-19 nakłada się kolejna niewiadoma, czyli wynik wyborów prezydenckich i senackich w USA. Rozstrzygnięcie, pomimo jednoznacznych wskazań sondażowych faworyzujących Joe Bidena, nie jest wcale takie pewne, a nieoczekiwane zwroty akcji na ostatniej prostej (takie jak choroba Donalda Trumpa i jego zadziwiająco szybkie ozdrowienie) mogą przyczyniać się do zawirowań na giełdach w ostatnich tygodniach kampanii wyborczej.