Reklama
Rozwiń

Piotr Soroczyński, KIG: Obniżka perspektywy to ostrzeżenie

– Należałoby zrobić ogólny przegląd wydatków - czasami różne pozycje w budżecie są ważne i zasadne na spokojny czas i na zwykłe funkcjonowanie gospodarki, a gdy jest naprawdę poważny problem, można z nich zrezygnować – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KIG.

Publikacja: 22.09.2025 18:52

Gościem programu „Prosto z parkietu” był Piotr Soroczyński, główny ekonomista KIG. Fot. mat. prasowe

Gościem programu „Prosto z parkietu” był Piotr Soroczyński, główny ekonomista KIG. Fot. mat. prasowe

Foto: parkiet.com

Agencja Moody's utrzymała rating Polski na dotychczasowym poziomie A2, ale obniżyła jego perspektywę do negatywnej i jest to tym mocniejszy sygnał, że dwa tygodnie temu taki sam krok wykonała agencja Fitch. Co się dzieje w polskiej gospodarce?

Tej decyzji Moody's trzeba się bardzo uważnie przypatrzeć, bo z jednej strony jeszcze nam się upiekło, ten rating nie spadł, ale z drugiej strony, ostrzeżenie ze zmniejszeniem perspektywy jest takim wskazaniem, że musimy się wziąć do roboty i coś zrobić z parametrami fiskalnymi, bo już od dłuższego czasu są niepokojące. Myślę, że to był taki sygnał ostrzegawczy na najbliższe miesiące, żeby administracja była w stanie zaprezentować szerokiej publiczności, zwłaszcza inwestorom, to, co chce zrobić z deficytem, z długiem w najbliższych latach. Nawet nie chodzi o parametry jednego budżetu, ale o to, jaka będzie ścieżka zejścia z tak dużego deficytu i jak będziemy powstrzymywali wzrost długu, który za tym może iść. A to jest ważne, ponieważ będziemy potrzebowali pożyczyć sporo pieniędzy na rynku – by sfinansować nowe potrzeby, ale też by zrolować stary dług. I gdyby miało się okazać, że inwestorzy się wystraszą, to oczywiście wciąż jeszcze będziemy w stanie te pieniądze pożyczać, ale może już na zdecydowanie słabszych warunkach.

Reklama
Reklama

Deficyt rośnie szybko, w sierpniu Ministerstwo Finansów podniosło prognozę dla deficytu na ten rok z 6,3 proc. do 6,9 proc. W przyszłym roku deficyt w polskich finansach publicznych sięgnie 6,5 proc. To istotne, bo deficyt miał być dużo niższy, przed rokiem resort finansów planował, że tegoroczny deficyt wyniesie 5,5, a za dwa lata 3,7 proc. Co się wydarzyło takiego, że ten deficyt zamiast maleć – wzrósł?

Mogło się okazać, że parametry makro, które były brane do budżetu, były przyjęte zbyt optymistycznie w zakresie wzrostu gospodarczego i inflacji w kraju. Dziś widzimy, że tych dochodów jest mniej, niż byśmy chcieli. Oczywiście nie możemy pieniędzy tak wprost wydać więcej, niż założone w budżecie, ale wtedy jest jakaś potrzeba korekt parametrów budżetu. Może się okazać, że to był też jeden z elementów, które dostrzegły firmy ratingowe. Bo rating nie jest tylko analizą danych cyfrowych, to byłby scoring, ale tam musi być też tak zwany wgląd analityczny, gdzie autorzy ratingu zastanawiają się, w którą stronę zmierza sytuacja. I to też to rzutuje na ocenę. Stąd to ostrzeżenie, obniżenie perspektywy do negatywnej.

Czy ryzyka polityczne, prognozowane tarcia na linii rząd–prezydent też mogą wpłynąć na ratingi Polski?

Tutaj też bym oczywiście się dosyć dobrze temu przyjrzał, bo proszę zobaczyć, że my mówimy o pojedynczych inicjatywach za kilka miliardów, do zmniejszenia mamy deficyt o 100-150 mld rocznie. Więc to nie są rzeczy, które by nam uratowały budżet. My raczej powinniśmy usiąść w jakimś ogólnonarodowym porozumieniu naprawdę dużej ilości sił politycznych i wypracować konsensus, który nam pozwoli jakieś parametry budżetowe ustalić dla najbliższej dekady, bo bez tego my sobie nie poradzimy.

A co pan ma na myśli, mówiąc, że sobie nie poradzimy? Jakie mogą być konsekwencje utrzymania takiej sytuacji?

Możemy oczywiście przez pewien czas utrzymywać dosyć wysoki deficyt, tolerować przyrost długu, no ale w pewnym momencie okaże się, że na odsetki, które płacimy, będziemy wydawali tyle pieniędzy, że nic więcej państwo nie będzie w stanie zapłacić. Nie możemy dopuścić, by ten dług narastał bardzo szybko. Będziemy pożyczać na coraz gorszych warunkach.

Reklama
Reklama

Polska zbliża się z wydatkami na obronność do 5 proc. PKB. Czy to mocno obciąża budżet i ma wpływ na taki wzrost deficytu?

Oczywiście duże wydatki na obronność i na odporność państwa, czyli niezwiązane wprost z wojskiem, ale z ochroną ludzi, z zapasami etc. to są poważne wydatki i my je musimy zrobić. Tu nie ma dyskusji. Natomiast musimy się zastanowić, które inne wydatki możemy utrzymywać na takim poziomie jak dziś, a z drugiej strony – jakie możemy mieć dodatkowe dochody, które to pozwolą sfinansować. Powinniśmy przeprowadzić szeroką dyskusję, w których obszarach możemy trochę zmniejszyć finansowanie budżetowe, w których obszarach możemy mieć więcej dochodów. I nie chodzi tutaj o pojedyncze programy na 5 czy 10 miliardów, bo tego jest zdecydowanie za mało. My powinniśmy przemodelować cały system podatkowy tak, żeby on bardziej odpowiadał dzisiejszym potrzebom. Po prostu potrzebujemy więcej pieniędzy i musimy się zastanowić raczej kompleksowo, niż koncentrować się na pojedynczych cięciach. Ale tak naprawdę to jest kwestia tego, co musi zrobić zarówno aktualna administracja, jak i aktualna opozycja. Może się okazać, że za jakiś czas to ona będzie sterowała sprawami państwa i też będzie potrzebowała, żeby te decyzje były dzisiaj podjęte. To jest ogromne wyzwanie przed krajem i ci, którzy się zgłaszają do tego, żeby krajem dowodzić, muszą sobie zdawać sprawę, że czasami trzeba podejmować również takie decyzje. Należałoby zrobić ogólny przegląd wydatków, czasami różne pozycje w budżecie są ważne i zasadne na spokojny czas i na zwykłe funkcjonowanie gospodarki, a gdy jest naprawdę poważny problem, można z nich zrezygnować.

Jakie podatki na przykład można by było podnieść?

Gdy myślimy o podnoszeniu podatków, najbardziej efektywnym źródłem dochodów są podatki pośrednie, czyli VAT z akcyzą. Tutaj najłatwiej by było przemodelowaniem polityki znaleźć dodatkowe środki. Moglibyśmy też rozmawiać o dodatkowym czasowym podatku, obronnym, specjalnym, który byłby pewnego rodzaju dodatkiem do podatku dochodowego. Moglibyśmy się na poważnie zastanowić, czy te finansowania socjalnych i innych wydatków są w tej chwili potrzebne w takiej wysokości jak dziś. Można powstrzymać ich wzrost, ewentualnie zastanowić się nad ich redukcją o jakiś procent. Ludzie muszą widzieć, że większość sfer życia publicznego i społecznego jest w jakiś sposób dotknięta redukcją wydatków, i dodatkowymi daninami, wtedy spokojniej będą na ten temat rozmawiali.

Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna lekko poniżej oczekiwań. Są nowe dane GUS
Gospodarka krajowa
Wykorzystajmy mądrze szansę dziejową i wypracowany potencjał
Gospodarka krajowa
Najpierw Fitch, teraz Moody's. Kolejna agencja ścina perspektywę polskiego ratingu
Gospodarka krajowa
Budownictwo zawodzi, płace rosną coraz wolniej. Co zrobi RPP?
Gospodarka krajowa
Przeciętne wynagrodzenie w firmach rośnie wolniej od oczekiwań. Zatrudnienie spada
Gospodarka krajowa
Inflacja bazowa najniższa od 5,5 roku, również alternatywne miary inflacji w dół
Reklama
Reklama