Dawid Pachucki, PZU: Dywersyfikacja to nasz klucz do sukcesu

Zróżnicowana struktura produkcji w Polsce sprawiła, że skorzystaliśmy na postpandemicznym odbiciu popytu na towary konsumpcyjne bardziej niż inne gospodarki Europy – mówi Dawid Pachucki, główny ekonomista PZU.

Publikacja: 03.04.2024 20:17

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu programu „Prosto z parkietu” był Dawid Pachucki, g

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu programu „Prosto z parkietu” był Dawid Pachucki, główny ekonomista PZU.

Foto: parkiet.tv

W ostatnim numerze tygodnika „The Economist” ukazał się artykuł o kłopotach gospodarczych Unii Europejskiej. Uwagę czytelników, także za granicą, przykuł wykres, który pokazywał, że Polska gospodarka od 2019 r. urosła bardziej niż którakolwiek z dużych gospodarek Zachodu. Czemu zawdzięczamy tak szybki rozwój?

Jednym z ważnych czynników, które to tłumaczą, jest bardzo zróżnicowana struktura produkcji w Polce. Po wybuchu pandemii gospodarstwa domowe na świecie ograniczyły mocno popyt na niedostępne wówczas usługi, ale jednocześnie rządy uruchomiły szereg programów, które stabilizowały zatrudnienie i dochody konsumentów. Zagregowany popyt nie spadł tak bardzo, jak można się było spodziewać, ale skoncentrował się na towarach. Polska na tym skorzystała właśnie dzięki tej dywersyfikacji przemysłu. W momencie wybuchu wojny w Ukrainie zarówno produkcja sprzedana przemysłu w Polsce, jak i PKB były już wyraźnie wyższe niż przed pandemią, podczas gdy np. niemiecka gospodarka nie była w stanie odrobić pandemicznych strat. A po wybuchu wojny w Ukrainie znów zaczęła tracić. Polska nie jest może ważnym globalnym graczem, jeśli chodzi o udział w światowym eksporcie, ale ten udział w zasadzie od początku transformacji systematycznie rośnie.

Teraz polski przemysł też się zmaga ze stagnacją, ale jednak jest w lepszej kondycji niż przemysł w Niemczech. Tak przynajmniej sugeruje PMI, ankietowy wskaźnik koniunktury w tym sektorze. W Polsce jest on o ponad 6 pkt proc. wyżej niż w Niemczech, a rozbieżność ta była poprzednio większa w 2012 r. Czy to oznacza, że stagnacja w polskim przemyśle ma inne źródła niż recesja w przemyśle niemieckim i może się szybciej skończyć?

Nie powiedziałbym, że kłopoty niemieckiego przemysłu są dla nas zupełnie niegroźne. O ile bezpośrednio po pandemii polska gospodarka oderwała się od niemieckiej, o tyle po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie trendy w Polsce i Niemczech są w zasadzie podobne, przynajmniej na poziomie produkcji sprzedanej przemysłu, ale też ogólnie na poziomie PKB. Wydaje się więc, że o ile częściowo udało się zerwać nasze silne powiązania z gospodarką niemiecką, o tyle po wybuchu wojny w Ukrainie one znów dały o sobie znać. Zarówno Polska, jak i Niemcy doświadczyły wzrostu ryzyka geopolitycznego, co nie służy gospodarkom zorientowanym na eksport. Obie gospodarki odczuły też szok energetyczny i wzrost kosztów produkcji. To był czynnik, który osłabił konkurencyjność europejskiego przemysłu względem innych dużych gospodarek.

Mimo to prognozy dla gospodarki Niemiec są ostatnio rewidowane w dół, zanosi się tam na kolejny rok stagnacji, a w Polsce prognozy raczej są rewidowane w górę. Siła popytu wewnętrznego jest w stanie oderwać nas od zachodnioeuropejskiego cyklu koniunkturalnego?

W tym roku tak. Odbicie popytu konsumpcyjnego gospodarstw domowych będzie najprawdopodobniej tym czynnikiem, który pozwoli rozpędzić wzrost PKB do około 3,5 proc. To jest prognoza, której trzymamy się od kilku miesięcy. Końcówka ub.r. trochę nas rozczarowała, jeśli chodzi o popyt konsumpcyjny, ale w ostatnich miesiącach widać już, że ten popyt rzeczywiście się odbudowuje. Swoją drogą, u naszych zachodnich partnerów handlowych też są oczekiwania na odbicie popytu konsumpcyjnego, tylko że słabsze niż u nas. Różnica wynika z tego, że w Polsce szybszy jest wzrost wynagrodzeń. Obecnie w ujęciu realnym płace rosną w tempie 10 proc. rocznie.

Czy to, jak szybko ten popyt konsumpcyjny nad Wisłą będzie się odradzał, ma jakieś znaczenie dla ścieżki inflacji? Ostatnio inflacja gwałtownie zmalała, co było spójne ze stagnacją w polskiej gospodarce. Ale najbardziej przyczyniły się do tego czynniki zewnętrzne. Czy to się zmieni i popyt zacznie kształtować inflację?

Słabość popytu w ostatnich kwartałach nie była bez znaczenia dla inflacji. Inflacja bazowa, nieobejmująca cen paliw, energii i żywności, też zmalała z około 12 proc. w ub.r. do około 4,6–4,7 proc. w marcu. Teraz odbicie popytu konsumpcyjnego jest więc czynnikiem ryzyka dla dalszej dezinflacji. Uważamy jednak, że dezinflacja może zwolnić, ale w dłuższej perspektywie się nie zatrzyma. Dużo ważniejsze, choć przejściowo, będą decyzje rządu dotyczące odmrożenia cen prądu. To może podbić inflację gdzieś w okolice 5 proc. Ale biorąc pod uwagę to, co dzieje się na globalnych rynkach, wydaje się, że im bardziej zdecydowanie ceny energii zostaną odmrożone w tym roku, tym większa będzie szansa na dezinflację w przyszłym roku.

Jeszcze niedawno ekonomiści liczyli się z tym, że inflacja na koniec br. wzrośnie do 6, a nawet 8 proc. Teraz dominują prognozy, że ten szczyt będzie w okolicy 5 proc.

Ja zawsze dziwiłem się tym prognozom 8-proc. inflacji. Dostrzegaliśmy ryzyko jej wzrostu do 6, maksymalnie 6,5 proc. Ale w ostatnich miesiącach z uwagi na to, co dzieje się z cenami żywności, ale też z uwagi na postępującą dezinflację w kategoriach bazowych, obniżyliśmy te prognozy do 5 proc.

Czy w takim scenariuszu Rada Polityki Pieniężnej znajdzie przestrzeń do obniżki stóp procentowych jeszcze w tym roku?

Wydaje mi się, że tak. Dogodnym momentem na obniżkę stóp może być listopad. Nie sądzę, żeby taka decyzja mogła zapaść wcześniej. Z uwagi na ten oczekiwany wzrost inflacji z powodu odmrożenia cen energii, a także z powodu ryzyka, że dezinflacja spowolni w związku z odbiciem popytu konsumpcyjnego, RPP będzie pewnie skłaniała się do ostrożności. Jeżeli dane będą potwierdzały te dominujące dzisiaj prognozy, że inflacja przyspieszy do około 5 proc., a listopadowa aktualizacja projekcji NBP będzie pokazywała, że w 2025 r. będzie znów spadała, to RPP powinna znaleźć przestrzeń do stopniowych obniżek stóp procentowych. Jednej w tym roku i kilku w 2025 r.

Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację