Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych z pominięciem żywności oraz nośników energii (w tym paliw) wzrósł w lutym o 5,4 proc. rok do roku, po zwyżce o 6,2 proc. w styczniu i 6,8 proc. w grudniu – podał we wtorek Narodowy Bank Polski. Potwierdza ta wnioski z danych, które w piątek opublikował GUS: powrót inflacji do przedziału dopuszczalnych wahań wokół celu NBP (2,5 proc. +/– 1 pkt proc.) był przede wszystkim zasługą wyhamowania wzrostu cen żywności, do czego przyczyniły się tendencje na globalnym rynku surowców oraz wysoka baza odniesienia sprzed roku. Ceny tych towarów i usług, które zależą w największym stopniu od koniunktury w polskiej gospodarce, wciąż rosną za szybko.
Silny złoty pomaga
Dobrą wiadomością jest to, że biorąc pod uwagę prognozy jeszcze sprzed kilku miesięcy, presja na wzrost cen towarów i usług z kategorii bazowych wygasa zaskakująco szybko. Przykładowo, listopadowa projekcja NBP sugerowała, że w I kwartale br. inflacja bazowa będzie wynosiła 6,3 proc., a projekcja lipcowa wskazywała na wynik jeszcze o 1 pkt proc. wyższy. Tymczasem nawet gdyby w marcu spadek inflacji bazowej ustał – co mało prawdopodobne – w całym I kwartale ta miara inflacji wyniosłaby tylko 5,6 proc.
Ekonomiści widzą dwie główne przyczyny tego, że dezinflacja w bazowych kategoriach towarów i usług postępuje szybciej od oczekiwań. Pierwszą jest słaba koniunktura w przemyśle strefy euro. Wraz z odblokowaniem łańcuchów dostaw i presją na ograniczenie zapasów, które firmy nadbudowały po pandemii Covid-19, prowadzi to do spadku cen produkcji sprzedanej przemysłu. W lutym wskaźnik tych cen, PPI, zmalał o 9 proc. rok do roku. Deflacja na poziomie cen hurtowych przenosi się stopniowo na detaliczne ceny towarów. Drugą siłą, która tłumi inflację bazową, jest aprecjacja złotego, która obniża ceny towarów z importu.
Czytaj więcej
Inflacja w lutym zmalała do najniższego od trzech lat poziomu 2,8 proc. z 3,7 proc. w styczniu. Pomogło mocne wyhamowanie wzrostu cen żywności.