Jakub Olipra, Credit Agricole: Zakaz importu zboża nic nie zmienił

– Nawet jeśli ten zakaz importu zbóż z Ukrainy do Polski nie zostałby przedłużony, to miałby ograniczony wpływ na lokalny rynek – mówi Jakub Olipra, starszy ekonomista banku Credit Agricole.

Publikacja: 21.08.2023 18:12

Gościem red. Aleksandry Ptak-Iglewskiej w programie „Prosto z Parkietu” był Jakub Olipra, starszy ek

Gościem red. Aleksandry Ptak-Iglewskiej w programie „Prosto z Parkietu” był Jakub Olipra, starszy ekonomista Credit Agricole.

Foto: parkiet.com

Jak wyglądają ceny zbóż w Polsce i na świecie, czy obserwujemy rekordy takie jak rok temu?

Trudno mówić o rekordach, ceny na Matiff sięgają 1040 zł za tonę pszenicy, to ok. 100 zł więcej, niż raportuje się w Polsce Ministerstwo Rolnictwa. To są poziomy o ok. 40 proc. niższe niż przed rokiem. Widzimy więc silny spadek cen rok do roku, podobna sytuacja jest w przypadku cen kukurydzy.

Tu nie ma wielkich dysproporcji, po prostu mieliśmy w ubiegłym roku bardzo specyficzną sytuację, wybuch wojny w Ukrainie, wiele czynników niepewności, dużo ryzyka na rynku, co automatycznie wywindowało ceny, a obecnie sytuacja wraca do normalności.

W ubiegłym roku sytuacja sprzyjała spekulacjom na rynku zbóż, w ciągu tego roku wojna niestety się nie skończyła, a mimo to ceny są niemal o połowę niższe. Wtedy na uspokojenie cen mocno wpłynęło porozumienie zbożowe, które zostało jednak zerwane miesiąc temu. Czy możemy się spodziewać wzrostu cen?

Ta sytuacja jest obecnie zupełnie inna, niż była przed rokiem, gdy Ukraina była wiodącym eksporterem zbóż, roślin oleistych, miała bardzo duże zapasy z poprzedniego sezonu, których nie zdążyła wysłać przed wojną, a wszystkie prognozy uwzględniały Ukrainę jako dużego producenta obecnego na światowym rynku zbóż.

Dziś Ukraina produkuje o 40 proc. mniej zbóż niż przed wojną, nie ma tych wielkich zapasów, które trzeba by wysłać, a jednocześnie wiele krajów weszło w jej miejsce na globalnym rynku. Dlatego Ukraina obecnie nie jest już tak ważnym ogniwem światowego rynku zbóż, jak w momencie wybuchu wojny.

A jak pan patrzy na porozumienie zbożowe?

Rosja gra tu na dwa elementy, chcieli wynegocjować możliwość eksportu amoniaku rurociągiem do portu w Odessie i włączyć swój bank rolny Rosselkhozbank do systemu Swift. Ale gdy spojrzymy na to, co się wydarzyło po nieprzedłużeniu tego porozumienia, to można było odnieść wrażenie, że Rosja grała na wzrost cen zbóż i wyrugowanie Ukrainy ze światowego rynku zbóż. Świadczy o tym np. bombardowanie infrastruktury portowej w Ukrainie.

Sytuacja w Ukrainie mocno wpływała na rynek zbóż w Polsce. Wprawdzie oceny były mieszane, czy ten import faktycznie zmienił ceny w Polsce, czy też była to tylko wymówka, by mnożyć żądania wobec Ministerstwa Rolnictwa. Ale efekt polityczny kryzysu zbożowego jest – do 15 września trwa zakaz importu zbóż na polski rynek. Miesiąc po tej dacie odbędą się w Polsce wybory parlamentarne. Choć z powodów politycznych, by nie drażnić rolników, rząd może się zdecydować na jego przedłużenie, to czy z ekonomicznego punktu widzenia to ma sens?

Tu są dwa wymiary, poza efektem politycznym nie widzę tu znaczącego wpływu ekonomicznego, wprowadziliśmy ten zakaz, a ceny zboża w żaden sposób nie wzrosły. Nasza cena śledzi to, co się dzieje na światowym rynku, próby zrzucenia winy na ukraińskie zboże, że ceny spadły w porównaniu z ubiegłym rokieem, nie mają uzasadnienia. Ale jest jeszcze drugi wątek, który wynika z możliwości eksportowych Ukrainy.

Porty czarnomorskie zostały wyłączone, zostają jednak porty na Dunaju, które mogą przesyłać miesięcznie 2,5 mln ton zbóż, koleją i drogami można przesłać kolejne 2 mln ton. Potrzeby eksportowe Ukrainy wynoszą ok. 49 mln ton w tym sezonie, więc jeśli przemnożymy te możliwości eksportowe, widać, że nie jest tak źle. Ukraina ma możliwość zapewnienia sobie eksportu przez pozostałe kanały.

Czynnikiem ryzyka są ataki Rosji na porty dunajskie. Widać więc, że ten kanał przez Polskę nie jest najbardziej wydajnym kanałem eksportu ukraińskiego zboża, dużo bardziej opłaca im się wysyłać zboże przez Rumunię i Dunaj. „Financial Times” informuje, że Ukraina negocjuje ubezpieczenia statków, które by pływały korytarzem humanitarnym, poprowadzonym od portów czarnomorskich, przez strefy przybrzeżne Ukrainy, potem Rumunii, Bułgarii, Turcji. To byłaby kolejna alternatywa dla porozumienia zbożowego. Nawet więc jeśli ten zakaz importu zbóż do Polski nie zostałby przedłużony, to miałby ograniczony wpływ na lokalny rynek.

Jednak dla naszego lokalnego rynku Ukraina może być bardzo ważnym partnerem. Jednak w Polsce brakuje strategii na tę współpracę. Jakie pomysły mają profesjonaliści na polsko-ukraińskie relacje rolne?

Tu nie ma łatwych odpowiedzi. Kierunek integracji Ukrainy z UE jest już wyznaczony i czy tego chcemy czy nie, Ukraina będzie coraz bardziej zintegrowana z unijnym rynkiem produktów rolnych. Możemy się odnaleźć w tranzycie i pośrednictwie w handlu, mamy przebadane rynki zagraniczne, możemy być bramą dla ukraińskich produktów na Zachód.

Przetwórstwo ukraińskich surowców rolnych to kolejny ważny element. Jeśli chcemy być hubem eksportowym, musimy jednak inwestować w infrastrukturę, jeśli chcemy przetwarzać produkty rolne, musimy się otwierać na import, a nie wprowadzać zakazy. Trzeba jednak pilnować naszych interesów, byśmy wszyscy grali na tych samych zasadach, by produkty w Ukrainie były wytwarzane według unijnych standardów.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego