Jak wstępnie obliczył GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w kwietniu o 14,7 proc. rok do roku, najmniej od maja 2022 r. Ekonomiści przeciętnie szacowali, że inflacja zwolniła do 15 proc. Tylko dwoje spośród 22 uczestników (zespołów i indywidualnych analityków) comiesięcznej ankiety „Parkietu” spodziewało się takiego wyniku, jaki podał GUS.
Ostrożność w ocenie tempa spadku inflacji wynikała częściowo z marcowej niespodzianki. Wtedy inflacja zmalała do 16,1 proc. z 18,4 proc. w lutym, a nie do 15,8 proc., jak przeciętni oczekiwali ekonomiści.
W stosunku do poprzedniego miesiąca CPI wzrósł w kwietniu o 0,7 proc., po zwyżkach o ponad 1 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Co więcej, takie zwyżki CPI w kwietniu zdarzały się też w okresach znacznie niższej inflacji (np. 2006 i 2009 r.).
W szczegółach kwietniowych danych, na razie skąpych (pełne GUS poda w połowie maja), ekonomiści dostrzegają jednak niewiele powodów do radości. Wyhamowanie inflacji to przede wszystkim efekt czynników statystycznych: wysokiej bazy odniesienia sprzed roku w przypadku cen paliw i nośników energii, szczególnie opału, a także żywności. Jednocześnie tzw. inflacja bazowa, która nie obejmuje tych kategorii towarów, a przez to lepiej oddaje krajową presję na wzrost cen, pozostaje uporczywie wysoka.