Kłopoty w grupie państw określanych jako PIIGS, czyli Portugalii, Irlandii, Włoszech, Grecji i Hiszpanii, pośrednio odbiją się na firmach córkach pochodzących stamtąd inwestorów. Większość firm – zarówno córek, jak i matek – nie chce o tym mówić. Część nieoficjalnie mówi jednak, że kłopoty ich spółek matek mogą mieć wręcz korzystny wpływ na rozwój biznesu w Polsce.
[srodtytul]W Grecji spada, u nas rośnie[/srodtytul]
– Nie odczuwamy wpływu kryzysu w Grecji na nasz biznes w Polsce – mówi Tomasz Maksymiuk, dyrektor finansowy Sarantis Polska. Firma ta znana jest na polskim rynku m.in. z serii produktów Jan Niezbędny oraz kosmetyków, np. STR8, C-Thru. Akcje jej spółki matki na greckiej giełdzie straciły od początku tego roku 21 proc.
Kryzys odbił się negatywnie też na wynikach grupy. Po trzech kwartałach 2009 przychody miała o 17 proc. niższe niż w analogicznym okresie 2008 r. Zysk spadł niemal o połowę. Polski oddział ma się lepiej niż centrala. Obroty w Polsce nie uległy zmianie, a zysk w 2009 r. nieznacznie wzrósł. – Generalnie firmy z takich państw, jak Grecja, zwracają w czasie kryzysu wręcz większą uwagę na rynki rozwijające się, o dużym potencjale rozwoju – podkreśla Maksymiuk.
Także polska spółka z grupy Chipita, produkującej m.in. rogaliki 7 Days, twierdzi, że greckie problemy jej nie dotyczą. Tymczasem akcje udziałowca Chipity, firmy Vivartia, potaniały na greckiej giełdzie od początku roku o 12,2 proc.