W innych krajach naszego regionu skala pogorszenia była jeszcze większa. Polska utrzymała więc pozycję lidera pod względem wzrostu inwestycji bezpośrednich.
W Rumunii, określanej mianem tygrysa regionu, spadek był najgłębszy od dziesięciu lat. Wskutek kryzysu oraz niestabilnej sytuacji politycznej (we wrześniu upadł rząd, a nowego premiera nie zaakceptował urzędujący prezydent) inwestorzy zaczęli wręcz odpływać.
Już od jesieni 2008 roku zagraniczne firmy omijają Bułgarię. W roku ubiegłym inwestycje stopniały o przeszło połowę.Jeszcze bardziej, bo o 63 proc., zmalały inwestycje w Czechach, które doświadczyły 4,3-proc. spadku PKB. Inwestycje u naszych południowych sąsiadów wyniosły 4 mld dolarów. Liczba firm obsługiwanych przez czeską agencję CzechInvest zmalała o jedną dziesiątą, a wartość negocjowanych projektów o prawie jedną trzecią.
Zdaniem obserwatorów jednym poważnym konkurentem w walce o inwestycje w Polsce jest Słowacja. Choć w wyniku kryzysu PKB spadł tam o 4,8 proc., a napływ inwestycji zmalał o połowę, to kraj dysponuje potężnym atutem: jest w strefie euro. To będzie zachęcać inwestorów.
Według ekspertów słaba kondycja państw regionu to dla Polski okazja, by im zebrać inwestorów sprzed nosa. Tym bardziej że globalny wzrost inwestycji w 2010 roku będzie niewielki, według UNCTAD, oenzetowskiej agendy ds. inwestycji, o 15–17 proc. Początek roku wydaje się dobry: – Mamy w portfelu 40 projektów więcej niż rok wcześniej – twierdzi Sławomir Majman, szef Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Około dziesięć umów z inwestorami może być podpisanych jeszcze w I kwartale.