W tym roku mają one wzrosnąć więcej niż zakładał pierwotny plan – o 4,6 proc., zamiast 4,1 proc.

– Chcemy utrzymać systematyczną waloryzację, by emerytury realnie nie spadały – tłumaczy Jolanta Fedak. – Ale po to, by państwo miało pieniądze na waloryzację emerytur, potrzebny jest wzrost gospodarczy. Jej zdaniem planowany przez rząd 3-proc. wzrost PKB pozwoli utrzymać dotychczasowe miejsca pracy i wpływy do budżetu. – A zatem, jeśli nic się nie zmieni, waloryzacja będzie miała miejsce – mówi minister, zaznaczając, że polityka państwa, również wobec emerytów, w dużej mierze zależy właśnie od czynników makroekonomicznych.

– Jeżeli państwo będzie miało wpływy z podatków, to będzie dobrze waloryzowało emerytury, które w tej chwili są wypłacane. Dlatego tak ważne jest, żeby za wszelką cenę podtrzymać wzrost gospodarczy i zatrudnienie Polaków – podkreśla Jolanta Fedak.

W opinii szefowej resortu pracy, z całą pewnością podniesienia wymaga najniższa emerytura, która „w naszym systemie rzeczywiście jest niewielka”. Po najbliżej waloryzacji, od marca, najniższa emerytura będzie wynosić 706,3 zł.