W praktyce do resortu trafiają dane o transakcjach przekraczających równowartość 15 tys. euro, a także wszelkich innych, które banki lub inne instytucje finansowe (np. brokerzy, ubezpieczyciele) uznali za podejrzane.
W marcu 2009 r. weszły przepisy, zgodnie z którymi szefowie departamentów ministerstw zostali włączeni do systemu służby cywilnej. Od tego momentu konkurs na dyrektora DIF prowadzony musi być w drodze otwartego i konkurencyjnego naboru.
Jak dotąd konkursy organizowane przez dyrektora generalnego MF nie przyniosły rezultatu. Nabór w październiku 2009 r. anulowano (przyczyny nie podano), na kolejne ogłoszenie ze stycznia 2010 r. odpowiedziało siedem osób, ale z komunikatu resortu wynika, że żaden z kandydatów nie spełniał wymaganych kryteriów.
MF oczekiwał m.in. co najmniej trzyletniego stażu pracy, w tym co najmniej rocznego na stanowisku kierowniczym lub dwuletniego na stanowisku samodzielnym w jednostkach sektora finansów publicznych. Resort sprawdzał także znajomość prawa handlowego i przepisów związanych z przeciwdziałaniem praniu brudnych pieniędzy. Dlaczego nie znalazł się nikt, kto spełniał te wymogi – tego nie wyjaśnia.
Nieoficjalnie urzędnicy MF mówią, że specjaliści w dziedzinie monitoringu transakcji finansowych wybierają sektor prywatny, gdzie płace są dużo wyższe. Poza tym instytucje finansowe po niedawnej nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy potrzebują więcej ekspertów z uwagi na rozszerzenie zakresu monitoringu i związanej z nim odpowiedzialności.