Niepokorny prezes, solidna Polska

Śmierć prezesa Narodowego Banku Polskiego nie załamie rynku, nie zachwieje złotym. Może tylko zmienić podejście do procesu przejęcia euro i to nie tylko w samej Polsce, ale i w całym regionie — uważają ekonomiści

Publikacja: 11.04.2010 12:31

Jako dowód niezależnej polityki Sławomira Skrzypka agencje podają jego ostatnią decyzję dotyczącą in

Jako dowód niezależnej polityki Sławomira Skrzypka agencje podają jego ostatnią decyzję dotyczącą interwencji na rynku złotego

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

"Nie przewidujemy żadnych negatywnych konsekwencji dla rynku" — napisał w notce rozesłanej klientom pocztą elektroniczną Simon Quijano-Evans, szef działu Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki w Credit Agricole Cheuvreux. "Ramy konstytucyjne w Polsce są bardzo solidne i jasno określają kroki, jakie mają być podjęte w takiej sytuacji. System ekonomiczny będzie więc funkcjonował normalnie, z jasno określoną rolą banku centralnego".

[srodtytul]Spory z MFW[/srodtytul]

Prezes polskiego banku centralnego, Sławomir Skrzypek, często był w opozycji nie tylko wobec rządu, ale i swoich kolegów w sprawach kształtowania polityki pieniężnej — napisał Bloomberg.

W tygodniach poprzedzających tragiczną śmierć zaangażował się w — jak się okazuje — swoją ostatnią bitwę — z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie wyliczania zysku NBP, który rząd chciał wykorzystać na zmniejszenie deficytu budżetowego. Agencje przypominają transmitowaną na żywo 31 marca konferencję prasową zmarłego tragicznie prezesa i Anny Zielińskiej-Głębockiej z Rady Polityki Pieniężnej, podczas której prezes NBP napisał na kartce „ Nie mówi pani prawdy”. Zielińska-Głębocka przeczytała notkę prezesa dziennikarzom. Chodziło o nowe zasady wyliczenia zysku banku centralnego. Sławomir Skrzypek kwestionował wówczas między innymi fakt, że RPP chciała wprowadzić zmiany wstecznie od 2009 roku, nie czekając przy tym na opinię Europejskiego Banku Centralnego.

Prezes NBP uważał również, że rząd popełnił błąd występując w maju 2009 o wartą 20,5 mld dolarów elastyczną linię kredytową, która miała bronić Polskę przed zakusami spekulantów. Ostatecznie Polska (Ministerstwo Finansów, które jest partnerem MFW) o kredyt wystąpiła, a Dominique Strauss-Kahn, dyrektor generalny MFW wielokrotnie chwalił się wypracowaniem nowego instrumentu pomocowego dla krajów, które mają dobrą politykę ekonomiczną, solidne fundamenty a mimo to mogą ucierpieć w wyniku światowego kryzysu. Z takiego kredytu skorzystał także Meksyk.

Wczoraj w nocy naszego czasu dyrektor generalny funduszu przysłał swoje dość lakoniczne kondolencje, w których wspomniał, że 2 tygodnie temu w Warszawie spotkał się z prezesem NBP. Podkreślił w nich, że MFW jest przyjacielem i partnerem Polski od 1989 roku, czyli od pierwszego programu stabilizacyjnego uzgodnionego między polskim rządem i MFW.

[srodtytul]Do euro bez pośpiechu[/srodtytul]

Sławomir Skrzypek był również zdania, że Polska nie powinna spieszyć się zbytnio z przyjmowaniem euro. A w każdym razie zrobić to w momencie, kiedy wprowadzenie wspólnej waluty będzie wiązało się z oczywistymi korzyściami dla naszego kraju. Portal internetowy Infowars pisze wręcz, że zmarły prezes chciał opóźnić, jak jest to tylko możliwe wejście Polski do eurolandu, który jest kontrolowany przez globalnych bankierów. „Polityka pieniężna chroniąca polską gospodarkę jest przeciwstawiana temu, co robią zwolennicy osłabienia gospodarki poszczególnych krajów, ich eksportu i bazy przemysłowej. To z kolei pogłębia ich zadłużenie, co z kolei doprowadza do narzucenia zasad promowanych przez MFW i UE” — czytamy w Infowars.

Jako dowód niezależnej polityki Sławomira Skrzypka agencje podają jego ostatnią decyzję dotyczącą interwencji na rynku złotego, dzięki której mocna polska waluta straciła na wartości.

Przypominają również tekst z marcowego „Wall Street Journal” dotyczący wątpliwości Czechów, Bułgarii, Węgier i Rumunii co do celowości szybkiego przyjęcia euro. W ostatni piątek Bułgarzy przyznali się do „greckiego błędu” — przeszacowania przez poprzedni rząd dochodów budżetowych i zbyt pomyślnych prognoz gospodarczych. Rząd w Sofii poinformował, że sprawa przyjęcia euro została odłożona na później.

[srodtytul]Złoty może być pierwszy[/srodtytul]

Piątkowy „Financial Times” również sugeruje, że polska decyzja o osłabieniu złotego może skłonić także inne kraje regionu do podjęcia podobnej decyzji. Cytowany przez „FT” Martin Blum z Ithuba Capital uważa, że banki centralne Europy Środkowej i Wschodniej jeśli nie zarzucają, to w każdym razie dokonują głębokich zmian polityki płynnego kursu walutowego na rzecz modelu azjatyckiego charakteryzującego się podejściem interwencjonistycznym ukierunkowanym na podtrzymanie rosnącego eksportu i gromadzenia rezerw walutowych. Zdaniem Bluma dewaluacja złotego może spowodować w innych krajach decyzje hamujące aprecjację ich walut.

— Taka drastyczna zmiana strategii będzie miała nie tylko konsekwencje dla rynków walutowych w Europie Środkowej i Wschodniej, ale i dla rynków obligacji rządowych. To z kolei stworzy presję konkurencyjną na kraje peryferyjne strefy euro. Krótko mówiąc, nie można wykluczyć, że interwencja Narodowego Banku Polskiego zmienia zasady gry nie tylko dla Polski, ale i dla całego regionu — podkreśla rozmówca „FT”.

Co do roli MFW i tempa przyjmowania euro podzielony jest bank centralny Czech. Kilka dni temu wiceprezes banku Mojmir Hampl otwarcie zaatakował MFW w wywiadzie dla austriackiego „Der Standard” oskarżając fundusz o rozniecanie kryzysu w naszym regionie tylko po to, aby móc wykazać się sukcesami i pozyskać dodatkowy kapitał. Krytykował także pęd do przyjmowania euro. Jego uwagi zostały skrytykowane i przez prezesa banku i przez sam MFW.

Gospodarka krajowa
Niepokojąca stagnacja w inwestycjach
Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów