Jeszcze w piątek bank centralny interweniował na rynku walutowym, by osłabić złotego, który w ostatnim czasie zyskiwał na wartości. To działanie NBP zyskało także uznanie Ministerstwa Finansów. Eksperci wskazywali nawet, że to pierwszy krok na drodze do porozumienia kierowanego od 2007 r. przez Skrzypka banku centralnego z rządem Donalda Tuska.
Obie strony podzieliła bowiem kwestia wysokości zysku NBP za 2009 r. Zdaniem zarządu banku wyniósł on ponad 4 mld zł, a według resortu finansów ok. 8 mld zł. Zresztą w tej sprawie Skrzypek i zarząd NBP spierali się z większością Rady Polityki Pieniężnej, która też ocenia, że zysk powinien być wyższy.
W ciągu trzech lat kierowania bankiem (kadencja miała trwać do stycznia 2013 r.) głośno było o konfliktach Skrzypka wewnątrz banku. W 2008 r. spierał się z członkami poprzedniej RPP, którzy zarzucali mu ograniczanie kompetencji członków zarządu banku. Na początku 2009 r. w proteście przeciwko temu ze stanowiska zrezygnował jeden z wiceprezesów NBP.
Sławomir Skrzypek został powołany na stanowisko szefa banku centralnego przez Sejm poprzedniej kadencji głosami koalicji rządowej PiS – Samoobrona – LPR. Jego kandydaturę zgłosił prezydent Lech Kaczyński. Nie był to zresztą pierwszy raz, gdy prezydent obdarzył go zaufaniem. W 2003 r. Kaczyński – wówczas prezydent Warszawy – wybrał go na swojego zastępcę odpowiedzialnego za politykę finansową.
O Skrzypku zrobiło się głośno w 2005 r., kiedy został powołany do zarządu PKO BP. Bankowcy zarzucali mu brak doświadczenia, chociaż pracował wcześniej w różnych instytucjach finansowych. Był doradcą w PZU Życie, pracował w radach nadzorczych PTE Epoka czy NFI Kwiatkowskiego. Jeszcze w latach 90. – po odejściu z NIK, gdzie pracował razem z Kaczyńskim – był wiceprezesem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.