Słaby złoty to argument za podwyżką stóp

Ostatnie osłabienie złotego może się okazać dla Rady Polityki Pieniężnej istotnym argumentem za podniesieniem stóp w kwietniu, chociaż większość danych makro w ostatnich tygodniach przemawiała za niezmienianiem stóp

Aktualizacja: 26.02.2017 23:43 Publikacja: 18.03.2011 01:29

Słaby złoty to argument za podwyżką stóp

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek jd Jerzy Dudek

[[email protected]][email protected][/mail]

W ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z wyraźnym osłabieniem złotego. Wobec euro był on najsłabszy od listopada ubiegłego roku – kurs przekroczył 4,1 zł za euro. Wobec franka nasza waluta była najniżej od lutego 2009 r. Tylko kilku groszy zabrakło, by wczoraj złoty pobił historyczny rekord słabości wobec szwajcarskiej waluty. Na rynku walutowym trzeba było za nią zapłacić nawet ok. 3,28 zł.

Część analityków nie wyklucza, że deprecjacja waluty – która przyczynia się do wzrostu cen towarów z importu, a więc i do podwyższenia inflacji – może być ważnym argumentem za podniesieniem stóp procentowych na kwietniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. I może znów zmienić nastawienie rynku do spodziewanej decyzji RPP.

[srodtytul]Niższa od oczekiwań inflacja i płace argumentem przeciw...[/srodtytul]

Jeszcze niedawno ekonomiści uważali, że podwyżka stóp w kwietniu jest niemal przesądzona. Wiązali to w głównej mierze z zasygnalizowaniem zbliżania się podwyżki stóp w strefie euro. Ich zdaniem w takiej sytuacji Rada Polityki Pieniężnej powinna podnieść stopy, by zapobiec zmniejszeniu się dysparytetu stóp między Polską i eurolandem, co byłoby niekorzystne dla złotego.

Pierwsze dwa tygodnie marca przyniosły jednak dane makroekonomiczne, które wskazywały niskie zagrożenie inflacją. Oprócz niższego od oczekiwań wskaźnika koniunktury w przemyśle – PMI, była to przede wszystkim wyraźnie niższa od oczekiwań inflacja. Wyniosła w lutym 3,6 proc. Rynek spodziewał się, że będzie to 3,9 proc. We wtorek GUS podał też słabsze od prognoz dane dotyczące wynagrodzeń.

– Niższa od spodziewanej inflacja oraz niższy wzrost płac mogą być wsparciem dla tych osób z rady, które nie są przekonane o konieczności podwyżki stóp – uważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.

W jego ocenie decydujący będzie głos prezesa NBP, który w styczniu zmobilizował wszystkich członków do podjęcia jednogłośnej decyzji o podwyżce stóp o 25 pkt bazowych, do 3,75 proc. Informacja na ten temat została wczoraj opublikowana w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. W marcu – jak wynika ze sprawozdania z posiedzenia RPP, chociaż pojawił się podobny wniosek, większość członków rady była przeciwna podwyżce stóp.

Mniejsze zagrożenie inflacją przełożyło się na rynkowe oczekiwania dotyczące stóp. Notowania kontraktów FRA – mówiące o przewidywanym poziomie rynkowych stóp procentowych – były wczoraj o ok. 10 punktów bazowych niższe niż jeszcze pod koniec minionego tygodnia. Oznacza to, że rynek o połowę zmniejszył ocenę prawdopodobieństwa jednej podwyżki stóp.

[srodtytul]Zbyt wiele wypowiedzi za podniesieniem stóp[/srodtytul]

Wczoraj najbliższe perspektywy polityki pieniężnej zmieniły lepsze od oczekiwań dane o produkcji przemysłowej i wyższe ceny producentów.

Jaki będzie wpływ słabego złotego? Zdaniem Dariusza Filara, byłego członka RPP, nie należy dramatyzować. – Złoty słabnie na fali globalnych zawirowań na rynku walutowym – uważa ekonomista. Dodaje, że wysokie ceny surowców i słaby złoty z pewnością wzbudzą zainteresowanie członków RPP.

O tym, że podwyżka o 25 pkt bazowych na najbliższym posiedzeniu rady nastąpi, przekonany jest Łukasz Tarnawa z PKO BP. – Zbyt dużo wysłuchaliśmy już wypowiedzi za podwyżkami – mówi ekonomista. – Gdyby członkowie rady teraz zmienili zdanie, oznaczałoby to, że kierują się bieżącym odczytem poziomu inflacji.

[ramka]

[srodtytul]Opinie:[/srodtytul]

[b]Piotr Bujak, ekonomista Banku Zachodniego WBK[/b]

Rosnące ceny paliw, inflacja i słabnący złoty mogą przemawiać za podwyżką stóp na najbliższym posiedzeniu RPP. Jednak inflacja rośnie wolniej, niż się spodziewano. Poza tym te same czynniki, które powodują osłabienie złotego, wpływają też na spadek tempa wzrostu gospodarczego. To z kolei może przemawiać za brakiem decyzji o podwyżce. Członkowie rady mogą uznać, że lepiej poczekać na rozwój sytuacji niż spieszyć się z podnoszeniem stóp. Myślę, że tak jeden, jak i drugi scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Zdecyduje głos prezesa Marka Belki.

[b]Andrzej Krzemiński, szef biura rynków Banku BPH[/b]

Niestety, skutki spadku wartości złotego już zauważamy. Problem z cenami, szczególnie surowców energetycznych i żywności, może się jeszcze pogłębiać, a to wpłynie na pogorszenie nastrojów konsumentów. Wobec obecnych dość niskich notowań złotego Radzie Polityki Pieniężnej będzie łatwiej zareagować. Spodziewam się, że na najbliższym posiedzeniu podejmie ona decyzję o podwyżce stóp. Uważam, że niejako profilaktycznie, żeby zmniejszyć oczekiwania inflacyjne w przyszłości, będzie to podwyżka rzędu 25 pkt bazowych. Jednak obecny poziom notowań złotego w stosunku do euro bardzo sprzyja naszym eksporterom.[/ramka]

[ramka][srodtytul]Produkcja i wzrost cen wyższe od przewidywań[/srodtytul]

Wartość produkcji sprzedanej w firmach, gdzie pracuje od 10 osób, była w lutym o 10,7?proc. wyższa niż rok temu wobec oczekiwań rynku na poziomie 10,0 proc. Po wyeliminowaniu czynników sezonowych wzrost w przemyśle wyniósł 9,8 proc. – poinformował GUS.

Zdaniem większości analityków produkcja nadal napędzana jest w dużym stopniu przez wysoki popyt zewnętrzny i dopóki w gospodarce niemieckiej nie widać poważnego spowolnienia, można liczyć na to, że polski sektor wytwórczy pozostanie w dobrej kondycji. Specjaliści sądzą jednak, że w najbliższych miesiącach dynamika zwyżek może nieco osłabnąć.

Mniej optymistycznie dane GUS komentuje Maria Drozdowicz-Bieć, prof. SGH: – To są umiarkowane zwyżki. Dane potwierdzają to, że jesienią konsumpcja indywidualna, a więc i produkcja sprzedana, była częściowo napędzana chęcią „wyprzedzenia” podwyżek cen związanych z podniesieniem VAT.

Ekonomistka zwraca uwagę na to, że nie rosną zamówienia, za to wyraźnie wzrosły ceny producentów. W porównaniu z lutym ub.r. były wyższe średnio o 7,3 proc. Rynek spodziewał się wzrostu o 6,7?proc. To oznacza wysokie koszty dla firm. Część z nich będzie musiała zdecydować, czy zacznie podnosić ceny swoich wyrobów, czy nieco ograniczać wzrost produkcji.

Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, uważa jednak, że firmy nie obawiają się na razie zmniejszenia popytu, bo nie ograniczają marż.

Inni ekonomiści sądzą, że firmy już w zeszłym roku zmniejszyły marże i teraz mają niewielkie pole manewru.

Z danych GUS wynika, że wartość produkcji wzrosła w 26 z 34 monitorowanych branż. Tak jak w poprzednich miesiącach najbardziej wartość produkcji wzrosła w firmach współpracujących z zagranicą: zajmujących się wytwarzaniem wyrobów z pozostałych surowców niemetalicznych (wzrost o 34,8 proc. w skali roku) czy wyrobów z metali (29,6 proc.).

Luty był dobry dla budownictwa. Wartość produkcji była o 23,0 proc. wyższa niż rok wcześniej.

aft[/ramka]

[ramka][srodtytul]Jen najsilniejszy wobec dolara w powojennej historii[/srodtytul]

Notowania żadnej waluty nie zmieniały się w ostatnich dniach tak gwałtownie jak jena. Od piątku, gdy w Japonię uderzyły trzęsienie ziemi i fala tsunami, umocnił się wobec dolara o 5,4 proc. W nocy ze środy na czwartek w ciągu kilku godzin zyskał 4,2 proc. Dolara można było przejściowo kupić tylko za 76,6 jena, najtaniej w powojennej historii. Poprzednie minimum tego kursu, wynoszące 79,8 jena, zostało ustanowione w kwietniu 1995 r., po trzęsieniu ziemi w rejonie Kobe. W czwartek po południu kurs oscylował wokół 78,7 jena za dolara.

Umocnienie japońskiej waluty po katastrofach naturalnych jest wiązane z likwidacją zagranicznych inwestycji przez podmioty z Kraju Kwitnącej Wiśni i transferem gotówki do kraju.

– Wydaje się, że wzrost notowań jena ma spekulacyjny charakter – powiedział Marc Chandler, główny strateg walutowy Brown Brothers Harriman. Według niego nie ma dowodów na to, że japońscy ubezpieczyciele wyprzedają zagraniczne aktywa, aby pozyskać kapitał na wypłatę odszkodowań, co także prowadziłoby do aprecjacji jena.

– W ujęciu realnym (tzn. po uwzględnieniu różnic w stopach inflacji w USA i Japonii) kurs nominalny na poziomie 78–79 jenów za dolara nie uderzy mocno w japońskie spółki – ocenił wczoraj Eisuke Sakakibara, były wiceminister finansów Japonii ds. walutowych. Większość analityków uważa jednak, że w obawie o negatywny wpływ silnego jena na japoński eksport Tokio zdecyduje się na interwencję na rynku walutowym.

Analitycy nie wykluczają też, że skoordynowane działania na rzecz osłabienia japońskiej waluty podejmą najważniejsze gospodarki świata. Po zamknięciu tego numeru „Parkietu” miało się odbyć spotkanie ministrów finansów państw G7, poświęcone m.in. gwałtownej aprecjacji jena. Poprzednia ich wspólna interwencja na rynkach walutowych miała miejsce w 2000 r. i jej celem było podbicie notowań euro.

Minister finansów Kraju Kwitnącej Wiśni Yoshihiko Noda oświadczył jednak, że prosi G7 jedynie o psychologiczne wsparcie.

GS[/ramka]

[ramka][srodtytul]Awersja do ryzyka podbija notowania franka[/srodtytul]

Niepokoje społeczne na Bliskim Wschodzie od połowy lutego windują w górę kurs franka szwajcarskiego, uważanego przez inwestorów za bezpieczne schronienie na niepewne czasy. Kataklizm w Japonii ten trend nasilił.

Wobec dolara frank umocnił się od piątkowego trzęsienia ziemi o 3,4 proc., a od 10 lutego o ponad 8 proc. Wczoraj po południu za franka można było kupić już 1,1095 dolara, najwięcej w historii.

Wobec euro helwecka waluta umocniła się od piątku o 3 proc., a od 10 lutego o 4,4 proc. Wczoraj rano za euro można już było kupić tylko 1,2440 franka, niewiele więcej niż w grudniu 2010 r., gdy kurs ten osiągnął najniższy poziom w historii (1,2427). Po południu jednak euro zaczęło odrabiać straty w związku z komunikatem Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB), który utrzymał stopy procentowe na niezmienionym poziomie 0,25 proc. Jak wskazuje Marc Chandler z Brown

Brothers Harriman, takiej decyzji powszechnie na rynkach oczekiwano, ale SNB rozczarował tych, którzy spodziewali się sygnałów, że do pierwszej od kwietnia 2009 r. zmiany stóp procentowych w Szwajcarii dojdzie w czerwcu br.

Według Emilie Gay, ekonomistki Capital Economics, od podwyżki stóp SNB odwodzą problemy w strefie euro, do której trafia niemal połowa szwajcarskiego eksportu, oraz aprecjacja franka, która rodzi presję deflacyjną. W lutym roczna inflacja wyniosła w Szwajcarii zaledwie 0,5 proc. Ekonomiści średnio prognozują, że SNB zdecyduje się na podwyżkę stóp najwcześniej w IV kwartale br. A w strefie euro, w której inflacja od trzech miesięcy przekracza 2-proc. cel Europejskiego Banku Centralnego, koszt pieniądza może wzrosnąć już w kwietniu.

– Mimo to frank pozostanie zapewne silny, bo zapotrzebowanie na „bezpieczne schronienia” będzie się w najbliższym czasie utrzymywało – podkreśla Chandler. Według Gay SNB nie będzie próbował interweniować w celu zahamowania aprecjacji tej waluty. – W ubiegłym roku na takich działaniach SNB stracił 19 mld franków, a ich efekty były wątpliwe – zauważa.

GS[/ramka]

[ramka][srodtytul]Waluta w dół, a kursy akcji stabilne[/srodtytul]

Wyraźna przecena złotego w ostatnich dniach (nie licząc wczorajszego uspokojenia sytuacji) kontrastuje z dość mocną postawą polskiego rynku akcji (a przynajmniej kursów dużych spółek).

Podczas gdy od 10 marca (czyli dnia sprzed trzęsienia ziemi w Japonii) kurs euro podskoczył z ok. 4,01 zł do ponad 4,10 zł w środę, WIG20 nie stracił praktycznie nic (nie licząc jednodniowej słabości). Jest to o tyle zastanawiające, że zazwyczaj obowiązuje reguła, zgodnie z którą w chwilach ucieczki od ryzyka na globalnych rynkach osłabieniu złotego towarzyszy mocna przecena akcji na GPW.

Taki scenariusz było widać w ostatnich kilkunastu miesiącach już nieraz. Ostatnio zdarzyło się tak w listopadzie ubiegłego roku, kiedy kurs euro, podobnie jak obecnie, atakował poziom 4,10 zł. WIG20 spadł wtedy o ponad 5 proc. Wcześniej ze zjawiskiem takim inwestorzy mieli do czynienia m.in. w maju i czerwcu 2010 r., kiedy pod wpływem obaw o kondycję finansową peryferyjnych krajów strefy euro złoty osłabił się o prawie 10 proc., a WIG20 spadł o 13 proc.

Dlaczego tym razem jest inaczej? W pewnym stopniu wytłumaczenie można znaleźć, analizując to, jakie spółki z WIG20 spisują się najlepiej w ostatnich dniach. Okazuje się, że największy wkład (biorąc pod uwagę udział w indeksie) w podtrzymaniu WIG20 na wysokich poziomach ma KGHM (od 10 marca kurs spółki urósł o 4 proc.). To z kolei zasługa mocnej postawy cen miedzi, która nie chciała tanieć, mimo ucieczki od ryzyka na rynkach. Pojawiły się wręcz spekulacje, że spółki wydobywające ten surowiec mogą skorzystać na przyszłej odbudowie zniszczeń po tragicznych wydarzeniach w Japonii.

Wniosek jest taki, że obecne wydarzenia na rynkach odbiegają nieco od utartego schematu, według którego w dół powinny iść ceny wszystkich ryzykownych aktywów.

Na dłuższą metę osłabienie złotego może mieć pozytywne strony przynajmniej dla części spółek giełdowych, szczególnie dla tych, które dużą część przychodów uzyskują z eksportu.

T.H.[/ramka]

 

 

 

 

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego