Z badania, jakie wiosną w firmach przeprowadziła PKPP Lewiatan, wynika, że 76 proc. firm zatrudnia na czas określony i tak współpracuje z 18 proc. pracowników. Jeszcze trzy lata temu pracowała tak prawie co druga osoba, bo aż 47 proc. – W tym 28 proc. firm przyznaje, że stosuje więcej niż jedną czasową umowę o pracę – relacjonuje badania Małgorzata Rusewicz z PKPP Lewiatan. Przeciętnie są to cztery umowy, a ich średni czas trwania to niespełna 10 miesięcy. – 80 proc. przedsiębiorców proponuje potem stałe zatrudnienie – dodaje Małgorzata Rusewicz. Z badania Lewiatana wynika, że jest to najczęściej stosowane rozwiązanie uelastyczniające stosunki pracy.

Te wyniki badania dziwią Wiesławę Taranowską, wiceszefową OPZZ: – Mamy największą proporcję umów czasowych do stałych w Europie, bo na trzy umowy na czas nieokreślony przypada jedna czasowa. Ci ludzie wciąż czują się zagrożeni. – Wiceprzewodnicząca OPZZ przytacza badania wśród pracowników, z których wynika, że to, na co najczęściej narzekają pracownicy, to nie jest niska płaca, tylko brak szacunku dla pracownika.

Z danych GUS wynika, że w pierwszym kwartale mieliśmy ponad 9 mln umów na czas nieokreślony i 3 mln umów czasowych.

– Gdy patrzę z perspektywy firmy, to utrzymywanie trzech czwartych stałego zatrudnienia i rotacja jednej czwartej jest odpowiednia – przyznaje Wojciech Morawski, szef firmy bieliźniarskiej Atlantic. – Mamy wciąż do czynienia z mało elastycznym prawem pracy, a to nie pozwala nam, tak jak w przypadku krajów anglosaskich, na elastyczne zawieranie umów między pracodawcami a pracownikami.

Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych, uważa, że tak wysoka proporcja pomiędzy umowami czasowymi a stałymi może wynikać nie tylko z sztywnych norm prawa pracy, ale z niedostosowania systemu edukacji do potrzeb rynku pracy. Problem umów czasowych wrócił na forum Komisji Trójstronnej.