Zwykle w miesiącach letnich firmy chętniej zatrudniają. Ze wstępnych wiadomości GUS wynika, że przedsiębiorstwa, w których pracuje od dziesięciu osób, w lipcu nie zwiększyły zatrudnienia, a wynagrodzenie wzrosło o 0,3 proc. – W ciągu miesiąca w firmach liczba zatrudnionych podniosła się o 1,6 tys. osób, podczas gdy spodziewaliśmy się, że będzie to ponad 10 tys. – przyznaje Marcin Luziński, ekonomista BZ WBK, i dodaje – Spadek rocznego tempa wzrostu zatrudnienia trwa już od lutego. Do końca roku dynamika będzie zbliżona do tej zaobserwowanej w lipcu i mam nadzieję, że nie jest to zbyt optymistyczna prognoza – tłumaczy ekonomista.
Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK, zwraca uwagę, iż w lipcu na pewno wzrosło zatrudnienie sezonowe, więc jeśli nie widać zmian w skali miesiąca, to znaczy, że część innych osób musiała stracić pracę. – A wzrost wynagrodzeń pokazuje, iż na początku roku część firm płacami podążała za rosnącą inflacją, a poza tym, że niektórzy z najlepiej wykwalifikowanych pracowników wciąż mogą negocjować warunki płac.
W skali roku wzrost jest wyższy: zatrudnienia o 3,3 proc. i wynagrodzenia o 5,2 proc. Realnie płace są więc wyższe o 1,1 proc., a fundusz płac o 4,4 proc.
Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku, uważa, iż wolniejsze tempo wzrostu zatrudnienia wynika głównie z hamowania w zatrudnianiu w sektorze przetwórczym ze względu na wyraźne obniżanie się dynamiki zamówień eksportowych, a także fakt, że dotychczas dokonała się już w dużej mierze odbudowa zatrudnienia, zredukowanego w czasie kryzysu.
– Dane te sygnalizują zatem wstrzymanie w większości przedsiębiorstw zatrudniania nowych pracowników. Jest to wynikiem niepewności dotyczącej oczekiwanego przez firmy popytu – dodaje Adam Czerniak.