Jego zdaniem mamy nie tylko jeden z najpoważniejszych kryzysów nie tylko finansowych, ale tez politycznych, odkąd powstała Unii Europejska. – Skończył się czas nie tylko marnowania pieniędzy, ale też czasu – szef polskiego rządu przypomniał jak wiele nadziei było związanych w ostatnich miesiącach ze spotkaniami polityków krajów UE i najpoważniejszych gospodarek światowych i jak wielkie rozgoryczenie po tych spotkaniach. Według premiera, przyczyną kryzysu w Europie jest to, że Unia odkładała na bok kluczowe decyzje polityczne. I dodał, że bez przełomu ustrojowego i politycznego nie będzie skutecznych narzędzi do walki z kryzysem.
Mówił, że to nie poszerzenie Unii stało się powodem kryzysu. Wręcz przeciwnie - okazało się, że Europa otwarta, odrzucająca egoizmy narodowe może przezwyciężyć kryzys. Szef rządu przypomniał, że Polska proponuje zmiany w traktacie lizbońskim. Wyraził jednak przekonanie, że ich efektem nie powinien być podział Unii "na dwa lub trzy kluby".
Premier przyznał, że należy wrócić do kupieckich wartości, do tego by nie pożyczać więcej niż można oddać.
Donald Tusk mówił, że nie będzie zdrowej polskiej gospodarki bez zdrowej gospodarczo Europy. Dlatego - w opinii szefa rządu - potrzebny jest nowy wymiar europejskiej solidarności. Jak mówił, solidarność stała się w globalizmie praktyką dnia codziennego, a Europa zaczyna to rozumieć. Zapowiedział, że pod koniec prezydencji Polska zrobi wszystko, by wynikły z tego "skutki praktyczne".
Już na konferencji prasowej premier powiedział, że kształt zmian powinien być zaproponowany na najbliższej Radzie Europy i przyjęte na kolejnej, czyli zmiany powinny być wdrażana w ciągu najbliższych kilkunastu tygodniami.