Dino było jednym z antybohaterów ostatnich dni na GPW. W czwartek, po publikacji wyników za III kwartał papiery spółki zostały przecenione aż o 7,3 proc., co zmąciło spokój inwestorów. – Jeszcze przed publikacją wyników kwartalnych kurs Dino Polska znajdował się u progu wyraźnej poprawy układu technicznego – strona popytowa stała przed szansą sforsowania kluczowych barier: (1) górnego ograniczenia kanału spadkowego, (2) wstęgi średnich EMA21 i EMA50 oraz (3) długoterminowej EMA200. Rozczarowujący raport finansowy sprowokował jednak silniejszą aktywność podaży, czego efektem była rozległa czarna świeca – wskazuje Piotr Kaźmierkiewicz, analityk BM Pekao.
Czytaj więcej
Akcje sieci sklepów detalicznych są dziś pod mocną presją podaży. Kurs chwilami sięga 40,52 zł. D...
Co dalej z Dino?
Ekspert BM Pekao zwraca też jednak uwagę na pewne pozytywy. - Warto jednak odnotować, że czwartkowa sesja nie była całkowicie negatywna – reakcja kupujących przy dolnym ograniczeniu kanału spowodowała powstanie wyraźnego dolnego cienia, który pozwolił na obronę wsparcia w rejonie 41,50 zł. Dzięki temu wrześniowe minima zostały jedynie naruszone w cenach intraday, a pojawienie się kolejnej białej świecy utworzyło na wykresie dziennym formację byczego harami. Na obecnym etapie odbicie to należy jednak traktować jako wyłącznie korekcyjne w ramach dominującego trendu spadkowego. Jeśli jednak rynek zdoła rozwinąć ruch wzrostowy, pierwszym istotnym oporem pozostaje luka bessy z 7 października, a następnie wspomniany zestaw średnich ruchomych. O realnej zmianie trendu będzie można mówić dopiero po trwałym wybiciu ponad górne ograniczenie kanału spadkowego, zlokalizowane obecnie w rejonie 46 zł. Do tego czasu scenariuszem bazowym pozostaje kontynuacja tendencji zniżkującej. Obserwujemy to dziś w postaci relatywnej słabości waloru względem dużych spółek (po otwarciu sesji był to jeden z nielicznych zniżkujących elementów indeksu WIG20) - podkreśla Kaźmierkiewicz.