Oznacza to, że realnie nieznacznie spadły. Hamuje też zatrudnienie. Co prawda jest o pół procent wyższe niż rok temu, ale spada drugi miesiąc z kolei. Takie dane podał GUS. Nominalnie fundusz płac jest wyższy o 4,3 proc. niż rok temu, a realnie o 0,4 proc.
Ekonomiści spodziewali się zwolnienia dynamiki płac w związku z przesunięciami wypłaty premii w pierwszych miesiącach roku. Zwracają też uwagę na efekt statystyczny zmiany liczby dni roboczych w porównaniu z zeszłym rokiem. – Cały I kwartał, gdzie płace przeciętnie wzrosły o 5,4 proc. nominalnie, świadczy o wysokim poziomie wypłaconych premii, co jest konsekwencją dobrych wyników finansowych przedsiębiorstw za zeszły rok – uważa Piotr Piekos, ekonomista Banku Pekao.
Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku, prognozuje 4,5-proc. wzrost płac w najbliższych miesiącach. Jego zdaniem hamująco na podwyżki działać będą podwyższone koszty pracy (czyli podniesiona od lutego składka rentowa), ale równocześnie duże firmy coraz bardziej zmagać się będą z rosnącymi roszczeniami płacowymi związków zawodowych.
W ciągu dwóch miesięcy zatrudnienie zmniejszyło się według GUS o ponad 12 tys. osób. Ekonomiści zwracają uwagę na miesięczne spadki trwające od połowy zeszłego roku oraz na to, że w marcu po raz pierwszy od roku przestała się zmniejszać roczna dynamika.
Większość analityków uważa, że słabe dane o wynagrodzeniach i stagnacja w zatrudnieniu powinny być argumentem dla Rady Polityki Pieniężnej, by nie zmieniać stóp procentowych. – Jednak wielu członków Rady uważa, że dopiero wyraźne spowolnienie gospodarki mogłoby stanowić argument przeciwko podniesieniu kosztu pieniądza. Obawiają się, że brak reakcji na wysoką inflację utrzymującą się przez wiele miesięcy nadszarpnąłby autorytet banku centralnego. Dlatego tylko bardzo słabe dane o produkcji przemysłowej mogą ograniczyć wpływy jastrzębi w RPP – uważa Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Jego zdaniem istnieje 50-proc. ryzyko podniesienia stóp procentowych w maju.