Dlaczego zatem najsłabsza od 12 kwartałów dynamika PKB zdaje się stać w zupełnej sprzeczności z faktem, że WIG od początku roku zyskał już około 20 proc.? Na pierwszy rzut oka może to sugerować, że zmiany kursów na giełdzie są zupełnie oderwane od realiów gospodarczych. Diagnoza ta jest jednak błędna, bowiem rynek akcji z dużym wyprzedzeniem dyskontuje zjawiska ekonomiczne. Na dobrą sprawę dyskontowanie widocznego teraz spowolnienia rozpoczęło się już w połowie 2011 r., kiedy WIG zaczął spadać z poziomu szczytu hossy, a w sierpniu ub.r. obawy inwestorów przybrały postać gwałtownej wyprzedaży („Parkiet" ostrzegał wtedy przed spowolnieniem gospodarki). Później przez rok WIG tkwił w stagnacji. Wszystkie te wydarzenia znacznie szybciej niż większość ekonomistów sygnalizowały kłopoty gospodarcze. Idąc tym tropem, ostatnie ożywienie na giełdzie należy traktować jako zapowiedź ożywienia ekonomicznego w przyszłym roku, choć wśród ekonomistów panują grobowe nastroje. T.H.