W ubiegłym miesiącu w firmach (z 10 i więcej pracownikami), zatrudnianie miało 5497,4 tys. osób. To najniższy poziom od stycznia 2011 r. W ujęciu bezwzględnym w stosunku do października pracę utraciło 13 tys. osób, a do listopada ub.r. – 18 tys. osób. - Większą stratę zatrudnienia w listopadzie mieliśmy ostatnio w 2003 roku, nawet w 2008 w trakcie kryzysu finansowego spadki były mniejsze – komentuje Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. W okresie styczeń-listopad 2012 r. zatrudnienie wzrosło tylko o 0,1 proc.
Przeciętne wynagrodzenie w listopadzie w przedsiębiorstwach wynosiło 3780,6 zł; to o 98 zł, czyli 2,7 proc. więcej niż rok wcześniej. Oczekiwania rynku wynosiły 2,9 proc. rocznego wzrostu. Po raz piąty z rządu płace rosną wolniej niż inflacja.
- Dane z rynku pracy w ostatnich miesiącach wpisują się w trend pogarszającej się sytuacji w krajowej gospodarce. W kolejnych miesiącach tendencję te będą się pogłębiać w związku z planowanymi zwolnieniami w zakładach przemysłowych, w tym w fabryce Fiata w Tychach – komentuje Piotr Łysienia, ekonomista Banku Pocztowego. - Martwić może, że redukcje liczby miejsc pracy wyraźnie przyśpieszyły. Najwyraźniej skala ograniczenia popytu, wobec którego stają firmy, staje się na tyle duża, że nawet niewielki wzrost wynagrodzeń nie zapewnia dostatecznie dużej obniżki kosztów, wymuszając na firmach bardziej drastyczne formy oszczędzania – dodaje Kaczor.
Zdaniem Łysieni, presja płacową w przedsiębiorstwach w kolejnych miesiącach będzie ograniczona, a brak realnego wzrostu wynagrodzeń odbije się na odczytach innych wskaźników gospodarczych - m.in. sprzedaży detalicznej. - Taki scenariusz będzie negatywnie wpływał na perspektywy konsumpcji prywatnej w najbliższym okresie, zwłaszcza biorąc pod uwagę ograniczoną możliwość finansowania konsumpcji przez oszczędności i/lub kredyt – mówi ekonomista.
Zdaniem analityków, dzisiejsze dana tylko potwierdzają opinie, że obniżka stóp procentowych w styczniu jest w zasadzie przesądzona.