Po marcu deficyt budżetu znowu wzrósł do 24,4 mld zł, czyli prawie 70 proc. planu na cały 2013 r. – wynika z przedstawionego w poniedziałek wieczorem harmonogramu realizacji budżetu państwa na 2013 r. Dochody wyniosły ok. 61,4 mld zł, a wydatki – ok. 85,8 mld zł.
Te dane pokazują, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami wicepremiera, ministra finansów Jacka Rostowskiego, marzec prawdopodobnie był dla budżetu nieco lepszy niż najgorszy jak dotąd luty.?Dochody po trzech miesiącach okazują się o 3,4 proc. niższe niż w tym samy okresie rok wcześniej wobec spadku o 7,5 proc. po lutym. W samym marcu wpływy budżetowe nawet wzrosły o 7,4 proc.
Jednak w kolejnych miesiącach ponownie przewidywane jest załamanie, a punkt kulminacyjny ma przypaść na czerwiec. Po sześciu miesiącach ubytek dochodowy szacowany jest na 4,5 proc., czyli 6,4 mld zł.
Zdaniem ekonomistów do tego momentu harmonogram budżetu wydaje się w miarę realistyczny. Potem jednak Ministerstwo Finansów zakłada, że nastąpi poprawa. Od lipca do grudnia miesięczne wpływy mają już być wyłącznie na plusie (w całej drugiej połowie mają wzrosnąć o 12,5 proc). I tak dużym, by nie tylko zrekompensować ubytki z pierwszych miesięcy, ale jeszcze uzyskać założony w ustawie budżetowej cel – ok. 300 mld zł dochodów, o 4,1 proc. więcej niż 2012 r.
– Ten harmonogram odzwierciedla zakładany przez Ministerstwo Finansów rozwój sytuacji gospodarczej. To znaczy dołek w I kw. i widoczne odbicie w drugiej połowie roku – komentuje Michał Rot, ekonomista PKO BP. – Choć takie ożywienie jest możliwe, mimo wszystko przedstawiony scenariusz budżetowy jest mało realistyczny – dodaje. Z kilku powodów. Przede wszystkim, dochody państwa projektowano przy założeniu, że PKB wzrośnie o 2,2 proc., zatrudnienie (grudzień do grudnia) o 0,3 proc., popyt konsumpcyjny o 2?proc., a inflacja wyniesie 2,7 proc. – Według naszych prognoz zatrudnienie spadnie o 1–1,5 proc, konsumpcja wzrośnie zaledwie o 0,2 proc., bezrobocie na koniec roku wyniesie ok. 14 proc., a wzrost gospodarczy ogółem to ok. 1,5 proc. – podkreśla Rafał Benecki, główny ekonomista ING Bank.