Po korekcie gusowskich danych o PKB za IV kwartał minionego roku (wzrost o 1,9 proc. zamiast 2 proc.) ekonomiści obniżają prognozy dla Polski na ten rok.
Mocne hamowanie
Najnowszą prognozę przedstawił wczoraj Credit Suisse. Bank przewiduje, że nasza gospodarka wzrośnie w tym roku tylko o 1 proc. To jedna z niższych prognoz na rynku. Wcześniej bank prognozował, że wzrost wyniesie 1,5 proc.
W ostatnim czasie prognozy dla Polski obcięły też międzynarodowe instytucje. W ubiegłym tygodniu Międzynarodowy Fundusz Walutowy poinformował, że oczekuje wzrostu polskiego PKB w tym roku o 1,3 proc., a nie o 1,7 proc., jak prognozował jeszcze w styczniu. Wcześniej do 1,5 proc. prognozę obniżył Bank Światowy. Z kolei Komisja Europejska uważa, że w tym roku urośniemy tylko o 1,2 proc. – To efekt tego, co się dzieje z globalnym wzrostem. Zwłaszcza brak sygnałów ożywienia wzrostu w strefie euro powoduje, że ekonomiści korygują prognozy dla Polski – mówi Grzegorz Ogonek, ekonomista ING BSK, który spodziewa się, że w tym roku urośniemy o 1,2 proc.
Ogromna dziura w budżecie państwa?
We wtorek prognozę PKB na ten rok obniżył polski rząd. Minister finansów przyznał, że będziemy rosnąć w tempie 1,5 proc., a nie 2,2 proc., jak zapisano w tegorocznym budżecie. Ekonomiści Credit Suisse uważają, że w tym roku rząd nie będzie już mocniej zaciskał pasa, dlatego deficyt w finansach publicznych pozostanie na takim samym poziomie w tym i przyszłym roku. Bank prognozuje, że będzie to około 4 proc. PKB.
Wczoraj minister finansów Jacek Rostowski zapewnił jednak, że już w tym roku możliwe jest zejście z deficytem do 3,5 proc. PKB (około 60 mld zł). Jednocześnie zapowiedział, że deficyt budżetu centralnego w przyszłym roku może sięgnąć 50 mld zł.