Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej podało w piątek, że według jego szacunków stopa bezrobocia rejestrowanego spadła w lipcu do najniższego od końca 2008 r. poziomu 10,1 proc., w porównaniu do 10,3 proc. w czerwcu. Oficjalny odczyt tego wskaźnika GUS opublikuje dopiero pod koniec bieżącego miesiąca, ale szacunki MPiPS są zbieżne z medianą prognoz ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet".
Deflacja tłumi wzrost płac
Szef MPiPS minister Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że aby obserwowany spadek bezrobocia „stał się sukcesem pracowników", musi mu towarzyszyć podwyżka wynagrodzeń. Ekonomiści nie spodziewają się jednak, przynajmniej w najbliższych miesiącach, przyspieszenia wzrostu płac. W lipcu, jak zakłada mediana ich prognoz, wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw zwiększyły się o 3,3 proc. To byłby odczyt nieco wyższy od czerwcowego (2,5 proc.), ale zgodny z trendem z ostatnich kwartałów.
– Dostrzegam potencjał do przyspieszenia wzrostu wynagrodzeń, ale musiałby się najpierw pojawić impuls w postaci wyższej dynamiki cen konsumpcyjnych – powiedział „Parkietowi" Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego, którego zespół po dwóch kwartałach jest w naszym rankingu najlepszych prognostów na trzeciej pozycji.
Inflacja dopiero w grudniu
Tymczasem w najbliższych miesiącach w Polsce nadal będzie się utrzymywała deflacja. W lipcu, jak wynika z naszej ankiety, indeks cen konsumpcyjnych (CPI) spadł o 0,8 proc. rok do roku, tak samo jak w czerwcu. – Roczna dynamika CPI do końca III kwartału będzie się utrzymywała mniej więcej na takim poziomie – wskazuje Łukasz Tarnawa, główny ekonomista Banku Ochrony Środowiska, którego zespół szacuje, że deflacja w lipcu pogłębiła się do 0,9 proc. – Przemawiają za tym presja na niskie ceny żywności przetworzonej oraz powrót spadków cen ropy naftowej – tłumaczy. Według Tarnawy ceny konsumpcyjne w ujęciu rocznym zaczną rosnąć najprawdopodobniej dopiero w grudniu.
W najbliższym tygodniu spośród ważnych danych poznamy m.in. saldo rachunku obrotów bieżących w czerwcu. Ekonomiści spodziewają się, że nadwyżka na tym rachunku wyraźnie spadnie z ponad 1 mld euro w poprzednich dwóch miesiącach. – Nie widzę możliwości, aby wobec wzrostu popytu konsumpcyjnego w tempie ponad 3 proc. rok do roku i popytu inwestycyjnego w tempie około 10 proc. nie doszło do odbicia importu – tłumaczy Tomasz Kaczor.