W maju wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), podstawowa miara inflacji w Polsce, wzrósł o 4,7 proc. rok do roku, po 4,3 proc. w kwietniu. Część ekonomistów, w szczególności tych, których niepokoi bierność Rady Polityki Pieniężnej, wskazywała, że w praktyce inflacja jest jeszcze wyższa. Miałby o tym świadczyć obliczany przez Eurostat wskaźnik HICP, który już w kwietniu wzrósł w Polsce o 5,1 proc. rok do roku. Tymczasem w maju inflacja HICP niespodziewanie wyhamowała do 4,6 proc. rok do roku.
Ekonomiści z mBanku tłumaczą, że za to jednoczesne przyspieszenie inflacji CPI i wyhamowanie inflacji HICP odpowiadają ceny usług finansowych. Oczywiście tempo zmian tych cen w obu wskaźnikach jest takie samo (Eurostat bazuje na danych GUS). W maju wyniosło 3,9 proc. rok do roku, po 47,6 proc. w kwietniu. Skąd tak gwałtowna zmiana? W maju 2020 r. GUS odnotował jednorazowy, silny wzrost cen usług finansowych – prawdopodobnie związany z obniżką stóp procentowych. To podwyższało roczną dynamikę tych cen aż do minionego miesiąca, gdy z kolei podwyżka cen z poprzedniego roku stworzyła wysoką bazę odniesienia.
Wyhamowanie wzrostu cen usług finansowych miało znikomy wpływ na inflację CPI, ale ogromny wpływ na inflację HICP. W tym pierwszym wskaźniku waga usług finansowych to 0,04 proc., w drugim zaś 2,2 proc. Ponad 50-krotna różnica między tymi wagami to dobrze znana ekonomistom anomalia, która sprawia, że w polskich realiach HICP uchodzi za wskaźnik mniej wiarygodny niż CPI, choć u ich podstaw leżą dokładnie te same ceny. „Waga tej kategorii w CPI naszym zdaniem lepiej odzwierciedla rzeczywistość" – przyznają w piątkowej analizie analitycy z mBanku.
Od maja ub.r. szybki wzrost cen usług finansowych (w ujęciu rok do roku) dodawał do rocznej inflacji HICP 1 pkt proc., praktycznie nic nie dodając do inflacji CPI. W rezultacie taka średnio była w ostatnim roku różnica między tymi wskaźnikami. Od maja br., gdy ta różnica znikła, obie miary inflacji powinny malować podobny obraz procesów cenowych w Polsce.