Początkowo piątkowa sesja zapowiadała się nie najlepiej. Główne krajowe indeksy może nie traciły wiele, ale wystarczająco, by spaść na dolne pozycje w zestawieniu europejskich giełd. Ogółem jednak na Starym Kontynencie inwestorzy budzili się nieco wycofani, wyczekując raczej otwarcia sesji za oceanem. Dzień wcześniej tamtejsze indeksy wzbiły się co prawda na nowe rekordy, ale ostatecznie finiszowały lekko pod kreską, ale otwarcie piątkowej sesji było już bardzo wyważone.
Czytaj więcej
Gdyby hossa na GPW trwająca od jesieni 2022 r. miała zakończyć się już na obecnym pułapie, nie miałaby się czego powstydzić w porównaniu z historycznymi rynkami byka. Wyjście WIG poza naszą wcześniejszą strefę docelową 83–88 tys. pkt jest możliwe, ale już po przekroczeniu 89 tys. pkt indeks będzie technicznie wykupiony bardziej niż na szczytach 6 z ostatnich 7 rynków byka.
Na krajowym rynku główną siłą ściągającą WIG20 były banki. W pierwszych kwadransach WIG-banki tracił 1,8 proc., a największe spółki finansowe nawet po 2 proc. Sporo inwestorów jest pewnie gotowa już realizować szybkie zyski z inwestycji w banki, ale też znajdą się i ci, którzy wciąż w nie wierzą. Do końca dnia wspomniany subindeks odrobił około 1 pkt proc. spadku, a to oczywiście oznaczało wyższe notowania WIG20. Indeks dużych spółek nad kreskę wyszedł na około dwie godziny przed finiszem i zdołał nawet zamknąć się na niemal najwyższych poziomach dnia. Ostatecznie indeks krajowych blue chips zyskał 0,47 proc., kończąc handel na 2575 pkt, a więc na najwyższym w tym roku poziomie zamknięcia. Byki będą więc przez weekend spać spokojnie, ufając w kontynuację trendu wzrostowego, opartego już na nieco innych niż dotychczas spółkach. Najsilniejszą z dużych firm było w piątek KGHM, reagujące na nowe rekordy miedzi.