Chociaż wtorkowa sesja na warszawskim parkiecie nie należała być może do najbardziej dynamicznych, to i tak dostarczyła inwestorom sporo wrażeń. O ile początkowo karty rozdawały byki, tak im dużej trwała sesja, tym coraz więcej do powiedzenia miały niedźwiedzie. Ostatecznie rywalizacja zakończyła się remisem.

Inwestorzy na warszawskim parkiecie wracali do handlu po dodatkowym dniu przerwy. Mieliśmy więc co nadrabiać względem innych rynków, a te w poniedziałek notowały wzrosty. I u nas więc na początku wtorkowej sesji mieliśmy atak popytu. WIG20 w pierwszych minutach handlu zyskiwał około 0,5 proc. Po dwóch godzinach handlu był już ponad 1 proc. na plusie, a jego główną siłą były akcje Allegro oraz Dino. Papiery tych firm drożały o prawie 5 proc. Przed południem WIG20 był więc na wyraźnym plusie, a jakby tego było mało, byliśmy liderem wzrostów w Europie. Na innych parkietach również świecił kolor zielony, chociaż nie aż tak mocno jak u nas. Problem jednak w tym, że w drugiej połowie dnia sytuacja na naszym parkiecie zaczęła się psuć. Nie było to co prawda mocne uderzenie podaży, a raczej powolne osuwanie się. Kiedy doszedł jednak wyraźny pretekst w postaci spadkowego początku dnia na Wall Street, niedźwiedzie przycisnęły mocniej. Był to na tyle wyraźny ruch, że na ostatniej prostej po wzrostach z poranka zostało tylko wspomnienie. WIG20 przez moment tracił nawet 0,3 proc. Byki było jedynie stać na to, by odrobić straty. Ostatecznie indeks największych spółek notowania zamknął na tym samym poziomie co w piątek.

Po wtorkowej sesji można odczuwać niedosyt. Byki w pierwszej części miały sytuację pod kontrolą, ale nie udało im się dowieźć zwycięstwa do końca. Można to traktować jak sygnał ostrzegawczy przed kolejnymi sesjami. Błysnął natomiast mWIG40. Zyskał we wtorek 1,2 proc.