Niewiele pod tym względem różniła się sesja na GPW. Flagowy indeks warszawskiego parkietu WIG20 dryfował leniwie przez cały dzień, by ostatecznie osiąść na poziomie 2460,96 pkt. Wzrost w wysokości 0,23 proc. nie przekreśla jednak pozytywnej wymowy całego tygodnia. Portfelowi największych i najbardziej płynnych spółek giełdowych udało się pokonać i utrzymać powyżej bariery 2450 pkt.
Względna słabość rynków akcji w piątek może zaskakiwać, biorąc pod uwagę nie najgorsze dane makro - zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Po pierwsze rano poznaliśmy krajowe dane o wzroście sprzedaży detalicznej w czerwcu, który wyniósł 6,4 proc. rok do roku i okazał się wyższy od oczekiwań analityków. Ponadto, zgodnie z prognozami ekonomistów, spadła stopa bezrobocia, która wyniosła 11,6 proc.Po drugie na rynek napłynęły wstępne szacunki dotyczące PKB Wielkiej Brytanii za II kwartał. Również ta publikacja sprawiła inwestorom miłą niespodziankę. Wyspiarska gospodarka zwiększyła się o 1,6 proc., czyli więcej niż, oczekiwali specjaliści.
Po trzecie wreszcie wczorajsze dane niemieckiego instytutu Ifo okazały się najwyższe od trzech lat. Kalkulowany przez naszych zachodnich sąsiadów indeks nastrojów w gospodarce sięgnął 106,2, czyli poziomów ostatnio obserwowanych w lipcu 2007 roku. Po piątkowym zestawie danych można uznać, że prawdopodobieństwo drugiego dołka w gospodarce się zmniejszyło.
Wczorajsze publikacje makro - jakkolwiek bardzo ważne - zeszły jednak na drugi plan zepchnięte przez spekulacje na temat wyników stress testów europejskich banków. Testy, którym poddano 91 instytucji, miały wykazać, czy banki poradzą sobie z ewentualnym pogorszeniem sytuacji gospodarczej. Niestety, brak rygorystycznych założeń sprawia, że rynek odnosi się do testów z dużą rezerwą. Testy zdają się bardziej przypominać chwyt marketingowy, mający uspokoić inwestorów, aniżeli twardą weryfikację bilansów banków. W efekcie jest mało prawdopodobne, aby powodzenie badania wywołało euforię na rynkach finansowych.
Z drugiej strony oblanie testów przez część instytucji może wpędzić je w spore kłopoty i przyczynić się do powrotu awersji do ryzyka na rynkach akcji. Co więcej, jeżeli banki zostaną zmuszone do dokapitalizowania, może nas czekać wręcz kolejny credit crunch w wersji mini spowodowany przyhamowaniem akcji kredytowej i próbami ściągania kapitałów z rynku.