Znalazły się kolejne preteksty do pogłębienia korekty spadkowej

Wczorajsza sesja przyniosła dalsze pogorszenie nastrojów na GPW. WIG20 spadając o 1,38 proc., znalazł się poniżej 2469 pkt, czyli krótkoterminowego poziomu wsparcia

Publikacja: 12.08.2010 07:59

Znalazły się kolejne preteksty do pogłębienia korekty spadkowej

Foto: PARKIET

Jego znaczenie wynika nie tylko z faktu, że właśnie na tej wysokości zatrzymała się poprzednia próba sprowadzenia kursów w dół w końcu lipca, ale także z tego, że na tej wysokości znajduje się lokalny majowy szczyt, którego sforsowanie w lipcu oznaczało rozprawienie się rynku z całą serią oporów. Skoro teraz WIG20 cofnął się poniżej owej zdobytej wcześniej bariery, to przynajmniej na krótką metę nie jest to dobry znak.

Ciekawą kwestią jest sposób tłumaczenia pogorszenia nastrojów przez niektóre poczytne serwisy informacyjne jako reakcji na sygnały ze strony Fedu. Kiedy indeksy szły w górę w poniedziałek, tłumaczono to nadziejami inwestorów na to, że słabnące wskaźniki gospodarcze w USA (z kiepskimi piątkowymi danymi z rynku pracy na czele) skłonią Fed do utrzymania bardzo łagodnej polityki pieniężnej.

Kiedy jednak Fed (a konkretnie komitet FOMC) wywiązał się z postawionego przed nim przez rynki zadania i obiecał kupować obligacje skarbowe za pieniądze uzyskane z wykupu instrumentów hipotecznych nabytych jeszcze w czasach kryzysu (pompując tym samym świeżą gotówkę w gospodarkę), rynki nie zareagowały euforią. Wręcz przeciwnie, wczoraj przez giełdy przelała się fala rozgoryczenia. Serwisy informacyjne pośpieszyły z kolejnym wytłumaczeniem - że rynki przejęły się tym, że Fed... przyznał, że gospodarka słabnie. A przecież jeszcze w poniedziałek zwyżki na giełdach tłumaczono nadziejami, że Fed podzieli obawy rynków o wzrost gospodarczy...

Całe to zamieszanie można traktować jako kolejny przykład tego, że tłumaczenie wydarzeń na rynkach za pomocą bieżących doniesień jest karkołomnym zadaniem. Warto wznieść się powyżej tego szumu informacyjnego i obserwować sytuację z bardziej długoterminowej perspektywy.

W takim ujęciu trzeba przyznać, że słabnące tempo ożywienia w USA faktycznie ma silny wpływ na koniunkturę giełdową na Wall Street (i nie tylko). Nie przypadkiem bowiem konsekwentnemu oddalaniu się w dół od wiosennego szczytu wskaźnika wyprzedzającego ISM Manufacturing towarzyszy równie systematyczne obniżanie się rocznej dynamiki S&P 500 (z blisko 70 proc. w marcu do ok. 10 proc. obecnie), a w ślad za nim także naszego rodzimego WIG (z przeszło 80 proc. do ok. 20 proc.).

Można więc założyć, że od wiosny rynki dyskontują słabnięcie tempa ożywienia w gospodarce światowej (o tym, że problem dotyczy świata, świadczą także ostatnie dane z Chin). Dopóki będzie to jedynie słabnięcie tempa, owo dyskontowanie będzie polegało na utrzymaniu się trendu bocznego lub mozolnej zwyżce kursów. Dopiero całkowite załamanie ożywienia byłoby impulsem do narodzin trendu spadkowego na giełdach - to na razie nie jest jednak scenariuszem bazowym.

Giełda
Niedźwiedzie wygrały czwartkową sesję
Giełda
Czwartek na GPW: PZU mocniejsze po wynikach, Kruk dzieli zysk, faworyci DM BOŚ
Giełda
Amerykańskie akcje zmierzają znów do relatywnie drogich obszarów
Giełda
Analiza poranna – Korekcyjne nastroje
Giełda
Słabe otwarcie na GPW. Banki dołączają do spadków
Giełda
Przecena w granicach konsolidacji