Wzrostom na rynku towarzyszyły niemałe obroty. Przyczyną była głównie rewizja indeksów MSCI, która zmusiła fundusze do skorygowania swoich portfeli. Kupowano akcje m.in. PGE i PZU kosztem walorów m.in. KGHM, PGNiG i PKO BP. Wzmożony handel jest też wytłumaczeniem nagłego spadku WIG20 na końcowym fixingu.
Zanim do tego spadku w końcówce doszło, WIG20 był na plusie (ok. 0,7 proc.). Pretekst do żwawych zwyżek na GPW dały przede wszystkim zadziwiająco dobre dane dotyczące polskiego PKB. Krajowa gospodarka wzrosła w tempie 4,2 proc. rok do roku, co zaskoczyło nawet optymistycznych ekonomistów. Niemniej jednak Polska pozostała raczej samotną zieloną wyspą na tle rynków zagranicznych, gdzie dominował kolor czerwony.
Problemy inwestorów zagranicznych pozostają od wielu miesięcy te same. To, po pierwsze, rosnące ryzyko inflacji w krajach BRIC, w tym w szczególności w Indiach i Chinach, które poprzez podwyżki stóp może znaleźć swój finał w znaczącym spadku globalnego popytu na surowce. Po drugie, powracające problemy rynku nieruchomości w USA. Według wczorajszego odczytu indeksu S&P/Case-Shiller ceny mieszkań spadły w ujęciu miesiąc do miesiąca, co świadczący o ochłodzeniu na rynku nieruchomości. Po trzecie wreszcie, nie ustają obawy o wypłacalność państw peryferyjnych strefy euro. Wygląda na to, że inwestorzy zapomnieli już o świeżo wynegocjowanym pakiecie pomocowym dla Irlandii i zwrócili uwagę na kraje Południa. We wtorek rosła rentowność obligacji hiszpańskich i portugalskich.
Sytuacja jest o tyle groźna, że coraz częściej pojawiają się głosy, iż ewentualna wyprzedaż obligacji mogłaby zagrozić stabilności sektora bankowego. Na chwilę warto porwać się na małe „co by było gdyby” i zastanowić się nad konsekwencjami ewentualnego kryzysu zadłużenia i bankowego w jednym z krajów Unii Europejskiej. Statystyki historycznie nie zostawiają niestety wiele miejsca na optymizm dla inwestorów.
Przeciętnie w ciągu ostatnich 100 lat konsekwencją kryzysów finansowych były około sześcioletnie spadki na rynku nieruchomości, które znosiły ceny o ponad 38 proc., oraz przeszło 55-procentowa bessa na rynku akcji trwająca średnio trzy i pół roku. Z rykoszetu rósł także wskaźnik bezrobocia – zazwyczaj o 7 proc. – oraz kurczyło się PKB – typowo ponad 9 proc.Wobec takich perspektyw nie powinno specjalnie dziwić, że rynek nerwowo reaguje na doniesienia z krajów PIIGS.