Bilans pierwszego w tym roku tygodnia na GPW jest zdecydowanie niekorzystny. Z czterech sesji aż trzy zakończyły się na minusie. Najgorzej prezentowała się sesja środowa, gdy przejściowo najważniejsze indeksy traciły po ponad 2 proc. Piątkowa była niewiele lepsza. Zaczęła się co prawda na poziomach zbliżonych do zamknięć z poprzedniego dnia ale już po chwili do ataku przystąpili sprzedający i sprowadzili indeksy sporo niżej. Przez kolejne godziny gracze mozolnie obrabiali straty. Ich wysiłek przekreślili Amerykanie a precyzyjniej dane z amerykańskiego rynku pracy, które zostały opublikowane o 14.30. W grudniu w Stanach Zjednoczonych przybyło tylko 103 tysiące nowych miejsc pracy. Prognozy mówiły, że wzrost wyniesie 150 tys.

W reakcji na tą wiadomość, która pokazała, że wzrost gospodarczy w USA ma rachityczne fundamenty i napędzany jest jedynie pustym pieniądzem pompowanym w gospodarkę przez bank centralny, inwestorzy wstrzymali zakupy. Podaż przybrała za to na sile. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Indeksy warszawskiej giełdy, podobnie jak i innych parkietów światowych (za wyjątkiem giełdy nowojorskiej, która przyjęła dane z rynku pracy nadzwyczaj spokojnie) zaczęły zniżkować. Spadków nie udało się zatrzymać aż do końca notowań. Dlatego na koniec dnia WIG 20 znalazł się na wysokości 2682 pkt. czyli 0,86 proc. niżej niż w środę. WIG spadł o 0,48 proc. do 46850 pkt. Lepiej radziły sobie, kolejny dzień z rzędu, indeksy średnich i małych spółek. mWIG 40 zyskał 0,35 proc. (osiągnął poziom 2827 pkt.) a sWIG 80 zyskał o 0,08 proc. do 12244 pkt. Obroty w Warszawie miały wartość ponad 1 mld zł.

Na innych parkietach z naszego kontynentu również dominowała w piątek czerwień. Francuski CAC 40 spadł o 0,9 proc. a brytyjski FTSE o 0,2 proc. Przez większą część dnia nieźle radził sobie jedynie niemiecki DAX. Przejściowo zyskał nawet na wartości (ostatecznie lekko spadł), mimo że poranne dane z niemieckiej gospodarki (o sprzedaży detalicznej, bilansie handlu zagranicznego i produkcji przemysłowej) zachęcały raczej do zamykania pozycji w akcjach. Solidna postawa giełdy frankfurckiej nie jest jednak niczym innym niż odbiciem po spadkach, które na tym parkiecie dominowały od połowy grudnia.

Za spadki na GPW w największej mierze odpowiadały banki i spółki surowcowe. Zapowiedź obłożenia instytucji finansowych nowym podatkiem skłoniła inwestorów do pozbywania się ich akcji. Kurs Pekao spadł w piątek o 2,9 proc. a PKO BP o 3,5 proc. 2,4 proc. spadł też KGHM. Lotos potaniał o 2,3 proc. Gwałtowne umocnienie dolara w ostatnich dniach sprawiło, że spadły ceny surowców na światowych giełdach. Gdyby korekta przekształciła się w trwalszy trend nie pozostałoby to bez wpływu na wyniki spółek działających w tym sektorze.

Z mniejszych firm warto wyróżnić przeszło 16,8-proc. wzrost kursu Sfinksa, który zapowiedział emisję akcji o wartości blisko 200 mln zł oraz 17,3-proc. skok notowań Polrestu, który jednak miał podłoże spekulacyjne. Piątkowa sesja nie była też korzystna dla złotego, który tracił na wartości zarówno do euro (po południu kosztowało 3,87 zł) i dolara (2,98 zł). Za szwajcarskiego franka płacono 3,09 zł. DWOL