Jak tłumaczą analitycy, inwestorzy w popłochu uciekają od akcji, bojąc się ostrego spowolnienia na świecie, czy nawet recesji w wybranych gospodarkach. Największe obawy dotyczą przede wszystkim USA i strefy euro, gdzie ze względu na niezmiernie wysokie deficyty budżetowe nie można liczyć na żadne nowe pakiety stymulacyjne.
- Nie ma wytchnienia. Uczestnikami rynku kierują obawy, że wysokie zadłużenie i wysokie ceny surowców stłumią ożywienie gospodarcze – tłumaczy panikę na rynku Stephane Ekolo, strateg ds. europejskiego rynku akcji z londyńskiej firmy Market Securities.
O ile rano, mając na uwadze wczorajsze zakończenie na symbolicznym plusie notowań za Atlantykiem, jeszcze można było liczyć, że spadkowa seria zostanie przerwana, o tyle po południu posiadacze akcji stracili wszelkie złudzenia. Presja na rynkach wzmogła się po ogłoszeniu przez Europejski Bank Centralny, że zamierza wznowić skup obligacji rządowych – który nie robiłby tego, gdyby sytuacja nie stawała się poważna. Nerwowe sygnały popłynęły także z Brukseli, gdzie mówi się o zwiększaniu funduszu pomocowego dla zadłużonych państw strefy euro.
Z czasem spadki indeksów stawały się coraz poważniejsze. Niedługo przed zamknięciem sesji we Frankfurcie, Londynie, Paryżu i Mediolanie spadki głównych tamtejszych indeksów wynosiły już po ponad 3 proc. Szybko do tego progu zbliżały się też rynki nowojorskie – S&P 500 po 17.00 naszego czasu tracił już 2,4 proc., a Nasdaq ponad 2,5 proc.
Sporo, po 5-7 proc., taniały dzisiaj papiery firm surowcowych. Mocno przeceniono także spółki energetyczne.