Zwątpienie to widać także na giełdach zachodnich. W USA wczorajsza sesja zakończyła się w zaskakująco spokojnej atmosferze. Najpierw S&P 500 zredukował do zera początkową zwyżkę, a potem uporczywie kołysał się na poziomach z poprzedniej sesji. Pytanie jak interpretować ten spokój, który silnie kontrastuje z gwałtownością wydarzeń z pierwszej połowy sierpnia?
Dla optymistów jest to pocieszenie, że przecena nie jest kontynuowana. Pesymiści z kolei wskazują, że rachityczny charakter odreagowania fali spadkowej sugeruje, że mamy do czynienia jedynie z chwilową korektą, po której nadejdzie znów atak podaży. Za tą drugą tezą przemawia charakterystyczne dla korekty zachowanie obrotów. W USA systematycznie maleją one od dnia największej paniki.
Zwątpienie w zdecydowane odreagowanie fali spadkowej widać także na początku dzisiejszych notowań na GPW. WIG20 rozpoczął sesję ponad 1 proc. na minusie, oddalając się od zdobytego wczoraj poziomu 2400 pkt. Inwestorzy zdają sobie sprawę, że realna jest groźba powrotu do sierpniowego dołka (2194 pkt na zamknięciu).
W międzyczasie pojawiają się kolejne potwierdzenia obaw, jakie ogarnęły inwestorów odnośnie koniunktury ekonomicznej. Ekonomiści banku Morgan Stanley obniżyli prognozę tegorocznego wzrostu gospodarczego na świecie z 4,2 do 3,9 proc., a przyszłorocznego z 4,5 do 3,8 proc. W niedawnej analizie pisałem już, że tąpnięcia giełdowe takie jak to z ostatnich tygodni w przeszłości przepowiadały znaczne osłabienie także polskiej gospodarki. O 14:00 poznamy lipcowy odczyt produkcji przemysłowej.
Rano nieznacznie osłabiły się notowania franka szwajcarskiego. Na rynku mówi się o interwencji ze strony szwajcarskiego banku centralnego.