Na rynkach Europy Zachodniej oznaczało to drugą z kolei sesję na plusie. Główny indeks giełdy we Frankfurcie znowu zyskiwał ponad 2 proc., chociaż nadal jest to oczywiście bardzo mało na tle wcześniejszej przeceny.
Część graczy wciąż liczy na udział w rozwiązywaniu europejskiego kryzysu pieniędzy z Chin. Spekulowano o tym wczoraj, gdy na taką możliwości wskazano w kontekście Włoch, a także dzisiaj, gdy o możliwych zakupach obligacji państw strefy euro wypowiedział się jeden z decydentów chińskiej Komisji ds. Rozwoju i Reform. Graczy nie zraził przy tym chiński premier Wen Jiabao, zaznaczając, że zadłużone kraje nie powinny polegać na pakietach pomocowych.
Rynkom nie zaszkodziły negatywne sygnały dotyczące banków. Agencja Moody's obniżyła ratingi dwóm przedstawicielom tego sektora we Francji – Societe Generale i Credit Agricole – a na rynku pojawiły się spekulacje, że niektórzy europejscy pożyczkodawcy zaczęli mieć kłopoty z uzyskiwaniem finansowania w dolarach. Mimo to notowania wielu przedstawicieli tego sektora dzisiaj rosły.
O dziwo inwestorów nie zniechęciły do akcji także kiepskie dane makro. W strefie euro gorszy od prognoz ekonomistów okazał się wzrost produkcji przemysłowej, natomiast z USA napłynęły dane wskazujące na stagnację sprzedaży detalicznej (choć liczono na jej 0,2-proc. zwyżkę).
Moment zawahania nastąpił na giełdach, gdy po 16.00 napłynęła na nie informacja o nieudzieleniu przez austriacki parlament zgody na zwiększenie Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej. Okazała się ona jednak błędna (chodziło o kwestie proceduralne, głosowanie w głównej sprawie miało odbyć się później) i indeksy odrobiły straty.