Możliwe, że tak rzeczywiście jest. Jednakże ostatnie spadki, szczególnie na tle sporo mniejszych spadków w USA, dyskontują już sporo. Do wczoraj WIG obsunął się w tym roku około 20 proc., amerykański S&P tylko 7 proc., nie wspominając już rynku niemieckiego (DAX ponad 23 proc.). W pewnym stopniu nawet oficjalne bankructwo Grecji powinno być już częściowo zdyskontowane, a w przypadku branży bankowej (w tym banków francuskich szczególnie) możliwe, że spadki cen dyskontują już nawet coś więcej niż samą Grecję.

Względna stabilizacja w Warszawie może się oczywiście szybko skończyć, a duża zmienność z ostatnich miesięcy nie może zniknąć z dnia na dzień (na to potrzeba przynajmniej kilku tygodni lub nawet dwóch–trzech miesięcy). Ponieważ jednak kolejne informacje na temat kłopotów strefy euro bądź zbliżającego się oficjalnego (czyli potwierdzonego formalnie przez polityków) bankructwa Grecji nie powinny zaskoczyć inwestorów, dlatego bardziej obstawiałbym, że o kolejnej fali spadków w dużo większym stopniu zadecydują dane z realnych gospodarek. Jak bardzo we wrześniu spowolniły Europa i USA? Dla przypomnienia PMI dla przemysłu w Europie wyniósł 49 pkt w sierpniu (przy czym nowe zamówienia spadły w każdym europejskim kraju), natomiast w USA mieliśmy ISM dla przemysłu ciągle powyżej 50 pkt. Oczywiście pierwsze tego typu dane zobaczymy pod koniec miesiąca, co mogłoby oznaczać, że bez jakichś nowych dramatycznych wydarzeń w Europie na kolejną ewentualną większą falę spadkową moglibyśmy poczekać do momentu publikacji twardych danych makro dotyczących już września.

W tzw. międzyczasie możemy obserwować kolejne dane makro z USA za sierpień. Wczoraj poznaliśmy dane dotyczące sprzedaży detalicznej w USA (poniżej oczekiwań, łącznie z rewizją w dół danych za lipiec). Co ciekawe, zerowy wzrost sprzedaży detalicznej w sierpniu można połączyć także z zerowym wzrostem zatrudnienia w sierpniu (poza rolnictwem). W praktyce gospodarka się zatrzymała. Ale brak wzrostu nie oznacza automatycznie recesji. W średnim terminie (dwa–cztery miesiące) odpowiedź na pytanie, czy wpadniemy w recesję („my" oznacza USA), czy też nie – powinna dać odpowiedź na pytanie, czy możemy oczekiwać kolejnej mocnej fali spadkowej. Trochę może niepokoić wysoki poziom indeksów w USA (dotychczasowe spadki nie były aż tak dotkliwe jak w Europie, w tym w Warszawie), co pozostawia „sporo" miejsca na dalszą korektę. Częściowych odpowiedzi możemy też szukać w kolejnych danych wyprzedzających. Dzisiaj poznamy odczyt dwóch pierwszych wskaźników regionalnych za wrzesień (Filadelfia i Nowy York). Rynek oczekuje sporego odbicia w górę (z -7 na -4 w Nowym Yorku; oraz z -30 na -15 w Filadelfii).