Warszawska giełda wtorkową sesję rozpoczęła od niezdecydowanie. Wskaźniki polskiego parkietu otworzyły się w granicach poniedziałkowego zamknięcia i inwestorzy z bardziej zdecydowanymi ruchami postanowili wstrzymać się do pierwszych publikacji danych makroekonomicznych.  To właśnie one stały się motorem napędowych dalszych zmian na rynku. Zaczęło się optymistycznie. Inwestorów pozytywnie zaskoczył odczyt wskaźnika ZEW w Niemczech. Wskaźnik, który ma pokazać rozwój sytuacji gospodarczej w ciągu nadchodzących sześciu miesięcy, w grudniu wzrósł do -53,8 z -55,2 w listopadzie. Takiego poziomu nie spodziewali się analitycy, którzy prognozowali odczyt na poziomie-55,8. Powodów do optymizmu dostarczyła także aukcja hiszpańskich bonów, gdzie tamtejszy skarb państwa, sprzedał więcej papierów niż oczekiwał. To stało się impulsem do bardziej zdecydowanych zakupów. WIG20 w pewnym momencie rósł o około 1,5 proc. Optymizm trwał jednak do publikacji danych z polskiej gospodarki.  Roczna inflacja wyniosła w listopadzie 4,8 proc. wobec 4,3 proc. w październiku. Od momentu tej publikacji WIG20 zaczął schodzić w granice poniedziałkowego zamknięcia. Końcówka to jednak kolejny atak byków, dzięki czemu WIG20 zamknął się na poziomie 2177 pkt. co oznacza wzrost o 0,6 proc.  Słabiej poradziły sobie za to inne polskie wskaźniki. mWIG40 stracił 0,2 proc. zaś wskaźnik skupiający małe spółki zakończył dzień 0,4 proc. pod kreską.

Wśród największych spółek nie zabrakło jednak, tych które dały zarobić swoim akcjonariuszom. Najmocniej bo o 2,5 proc. podrożały papiery PBG. Udany dzień mieli także udziałowcy banku Pekao, którzy mogli liczyć na 2,4 proc. zysk. Na drugim biegunie znalazły się papiery spółki TVN, które zostały przecenione o 2 proc.

Optymizmu zabrakło także w końcówce notowań na innych europejskich rynkach. Pod kreską dzień zakończyły chociażby niemiecki DAX czy też francuski CAC40. Ten pierwszy stracił ponad 0,3 proc. zaś drugi 0,4 proc.