Cały dzień na zachodnioeuropejskich parkietach – nie na wszystkich, bo giełda w Londynie wciąż kontynuowała przerwę świąteczną – stał dziś pod znakiem niewielkiej zmienności. Przed południem kupujący zdobyli się na zryw i indeksy zaczęły rosnąć nieco wyraźniej – np. DAX we Frankfurcie znalazł się nawet 0,75 proc. nad kreską – ale było to na dzisiaj wszystko. Po kilku godzinach indeksy wróciły do punktu wyjścia, a pod koniec zyskiwały lub traciły po 0,1-0,2 proc. Wyjątkiem wśród głównych parkietów był tylko Mediolan, gdzie spadek przekroczył 1 proc. za sprawą taniejących akcji banków.
Jeszcze mniejszą rozpiętość notowań, sięgającą tylko nieco ponad 0,5 proc., obserwowano w pierwszej fazie sesji w Nowym Jorku. Po dwóch i pół godzinach handlu S&P 500 i Dow Jones znajdowały się niemal idealnie w punkcie, w którym zakończyły notowania przed świętami.
Faktem jest, że gracze nie mieli dziś pożywki do podejmowania strategicznych decyzji inwestycyjnych. W miarę istotne raporty makro ukazały się tylko dwa – oba za oceanem. Tym razem przyniosły one sprzeczne sygnały: z indeksu Conference Board wynikało, że nastroje Amerykanów w dalszym ciągu się poprawiają, i to szybciej niż się ktokolwiek spodziewał, ale za to opublikowany godzinę wcześniej indeks cen domów Case/Shiller wskazał, że rynek nieruchomości wciąż ma się w Stanach słabo. Żadne szczególnie interesujące wieści nie napłynęły dzisiaj natomiast z pogrążonej w kryzysie strefy euro.
Część inwestorów liczy zapewne w najbliższych dniach na window dressing, czyli próbę „podciągnięcia" indeksów przez zarządzających, którzy mogą chcieć nieco poprawić swoje tegoroczne osiągnięcia inwestycyjne. Trzeba jednak przyjąć, że sesje powinny być spokojne, bardzo podobne do dzisiejszej – tak zwykle wygląda bowiem handel między świętami a Nowym Rokiem.