Wyznacznikiem niech będzie rentowność włoskich obligacji 10-letnich, która spadła do poziomu  5?proc. Niecały rok temu balansowała ona na granicy  7?proc., uznawanej za symboliczną krawędź przepaści. Te same mechanizmy, które pchnęły inwestorów do kupowania ryzykownych aktywów, skłoniły ich także do wycofania się z inwestycji w te bardziej bezpieczne. Kanonicznym przykładem takiego instrumentu jest złoto. Jeżeli popatrzymy na jego cenę rok temu, to spadła ona o ponad 6 proc., z poziomu 1815 USD za uncję. Jednak już w stosunku do ubiegłego miesiąca złoto jest prawie o  6?proc. droższe. O ile jednak rok temu złoto osiągnęło szczyty ceny nominalnej w warunkach ucieczki od ryzyka, obecne zwyżki cen podyktowane są raczej nadziejami na kolejną fazę luzowania ilościowego przez Fed. Zalanie rynku gotówką przez amerykański bank centralny jak dotąd za każdym razem wywoływało hossę na rynkach surowców. Bardziej niż złoto drożało srebro i platyna. To pierwsze zbliżyło się znowu do dolnych granic relacji złoto – srebro: za jedną uncję złota trzeba obecnie zapłacić około 52 uncji srebra (długoterminowa średnia tej relacji to ok. 65). Jest to sytuacja typowa dla zwyżek spekulacyjnych, gdyż cena srebra jest znacznie bardziej zmienna niż innych metali szlachetnych. Tym razem jednak cenom kruszców pomogła także sytuacja w Afryce Południowej, gdzie miał miejsce strajk górników, choć na razie nie miało to znaczącego wpływu na podaż metali szlachetnych. Brak działań ze strony Rezerwy Federalnej w niedalekiej przyszłości z pewnością spowoduje silną korektę na tym rynku.