Sytuacja odwróciła się w popołudniowej fazie handlu, kiedy indeks blue chips zaczął odrabiać poranne straty, a nastoje w portfelu „maluchów" wyraźnie siadły. W rezultacie na finiszu sesji obydwa indeksy szły łeb w łeb, zamykając się na lekkim plusie – WIG20 rósł o 0,27 proc., a sWIG80 o 0,23 proc. Zdecydowanie lepiej zaprezentował się mWIG40, zyskując 0,51 proc. Zmartwieniem pozostaje stosunkowo niska zmienność, idąca w parze z niewielką aktywnością inwestorów – w czwartek całkowite obroty akcjami blue chips wyniosły raptem 596 mln zł, a w całym WIG 803 mln zł. Tak niskie wartości to znak, że zagraniczni inwestorzy w dalszym ciągu omijają GPW szerokim łukiem. Liderem zwyżek w portfelu blue chips był KGHM (+2,89 proc.). Notowania miedziowego giganta wspierał wzrost cen miedzi. Wypada zaznaczyć, że od początku lutego kurs akcji KGHM porusza się w podręcznikowym trendzie wzrostowym. Antybohaterem sesji był Eurocash (-9,92 proc.). Wszystko za sprawą rozczarowujących wyników finansowych za IV kwartał ubiegłego roku. W tym okresie zysk netto wyniósł 72,3 mln zł, podczas gdy analitycy ankietowani przez PAP oczekiwali rezultatu na poziomie 81,2 mln zł. Na szerokim rynku brylowały m.in. Wandalex, Votum, Relpol, Projprzem i Grupa Nokaut. Warto odnotować udany debiut papierów Gekoplastu na rynku NewConnect. W ofercie publicznej akcje producenta płyt z tworzyw sztucznych sprzedawano po 8,8 zł. Na otwarciu debiutanckiej sesji kosztowały 8,78 zł, a na zamknięciu już 10,34 zł (+ 17,5 proc.).
Inwestorzy na GPW mogą z zazdrością spoglądać na zachowanie niemieckiej giełdy. W czwartek indeks DAX ustanowił nowe maksima kilkuletniego trendu wzrostowego. Nasi sąsiedzi mają powody do zadowolenia: według danych Federalnego Urzędu Pracy w lutym liczba zarejestrowanych bezrobotnych spadła o 20 tysięcy, do 2,81 mln osób, co stanowi najniższy poziom od chwili włączenia wschodnich landów do RFN w 1990 r.