Przeszło 20-proc. zwyżka amerykańskiego pieniądza względem głównych walut na świecie nie robiła do tej pory większego wrażenia na inwestorach giełdowych. Wręcz można powiedzieć, że była odczytywana pozytywnie. W świadomości inwestorów wiązała się mniej z perspektywą podniesienia kosztu pieniądza w USA, a bardziej z wprowadzeniem ilościowego luzowania na Starym Kontynencie, które ma pobudzić europejską gospodarkę. Równocześnie silny dolar sprzyjał przecenie towarów, a to zbijało inflację i pomagało bankom centralnym kontynuować ultraliberalną politykę monetarną. Do tego spadek walut wobec dolara traktowano jako dodatkowe wsparcie dla państw doświadczających tego zjawiska poprzez mechanizm bardziej konkurencyjnego eksportu. W ostatnich tygodniach mogliśmy to obserwować w Europie – w skali ostatnich trzech miesięcy akcje podrożały praktycznie w takiej samej skali, co spadło euro. Trudno o bardziej dobitny dowód na sztuczność tegorocznej zwyżki cen walorów na Starym Kontynencie.
W tym kontekście uwagę zwraca to, że podobnego przełożenia – słabe waluty to silne akcje – nie ma na emerging markets. W relacji do dolara koszyk walut z rynków wschodzących spadł przez ostatnie 12 miesięcy o 9 proc. W takim zachowaniu aktywów na rynkach rozwijających się mamy odbicie niekorzystnego wpływu niskich cen towarów na atrakcyjność sporej grupy spółek, ale nade wszystko widzimy niekorzystny wpływ silnego dolara na ich bilanse. Przez ostatnie trzy lata na potęgę emitowano dług denominowany w amerykańskiej walucie, korzystając z niskich stóp procentowych w USA. Dość powiedzieć, że wartość tego rodzaju emisji sięgała około 800 mld USD. Z dobrodziejstw niższych stóp procentowych w USA korzystały też przedsiębiorstwa ze strefy euro.
Dla europejskich gospodarek wschodzących dodatkowym wyzwaniem jest osłabienie uwarunkowań wymiany handlowej, która charakteryzuje się większym udziałem dolarowego importu niż eksportu. Przełamanie przez indeks cen akcji z rynków wschodzących linii trendu, łączącej kolejne dołki od połowy grudnia, wskazuje, że kwestia wpływu dolarowego zadłużenia na bilanse przedsiębiorstw zaczyna mieć znaczenie dla inwestorów. Stąd już tylko krok do większych kłopotów.