W drugim kwartale strefa euro dostała wyraźnej zadyszki (stopa zwrotu za drugi kwartał to -5,2 proc.), a na nastawienie rynku wpływały doniesienia o problemach Grecji i przeciągających się negocjacjach między trojką a lewicowym rządem partii Syriza.
Jest jednak na światowej mapie rynek, który pozostaje niewzruszony na problemy pozostałych części świata. Jest nim Japonia. Giełda w Tokio (mierzona zachowaniem indeksu TOPIX) dostarczyła w tym roku stopy zwrotu na poziomie +16,9 proc., kończąc zarówno pierwszy, jak i drugi kwartał roku na zielono. Odkąd na czele rządu i banku centralnego (BoJ) na przełomie 2012 i 2013 roku stanął duet Abe (premier) – Kuroda (prezes BoJ), rozpoczynając swój gospodarczy eksperyment nazwany przez społeczność inwestycyjną „Abenomiką" (mający na celu zakończenie trwającej od wielu lat stagnacji w japońskiej gospodarce), giełda w kraju Kwitnącej Wiśni znalazła się w wyraźnym, z krótkimi przerwami, trendzie wzrostowym. Łączny zwrot z inwestycji od początku 2013 roku wyniósł +96,8 proc.
Wielu inwestorów zadaje sobie pytanie, czy to już może czas na realizację imponujących zysków z japońskiego rynku akcji. Czynniki fundamentalne i płynnościowe sugerują, że pomimo tak silnych zwyżek rynek japoński powinien jeszcze dać zarobić. W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych (indeks S&P500) czy świata rozwiniętego poza USA i Kanadą (tzw. indeks MSCI EAFE – Europe, Australasia and Far East) Japonia nie jest jeszcze droga. Wskaźnik cena/prognozowany zysk znajduje się nieco poniżej dziesięcioletniej średniej, podczas gdy dla dwóch pozostałych rynków ten odczyt jest już znacznie powyżej (odpowiednio o 20 proc. i 19 proc.). Japońskie spółki konsekwentnie zwiększają swoje zyski, m.in. dzięki słabemu kursowi jena (w czym główna zasługa BoJ, o czym szerzej za chwilę), a prognoza na nadchodzące 12 miesięcy to +18,8 proc.
Czynniki płynnościowe również sprzyjają zachowaniu japońskiego rynku akcji. BoJ zaangażowany jest w program luzowania ilościowego w wysokości 80 bilionów jenów rocznie, a dodatkowego wsparcia płynnościowego dostarcza japoński rządowy fundusz emerytalny (Government Pension Investment Fund – GPIF), największy tego typu na świecie z aktywami w wysokości 137 bilionów jenów (na koniec 2014 roku). Jest on w trakcie przemodelowywania swojego portfela inwestycyjnego i zwiększania udziału akcji z około 40 proc. (na koniec 2014 roku) do 50 proc. Z tego 25 proc. mają stanowić akcje japońskie (których na koniec 2014 roku było w portfelu funduszu niespełna 20 proc.).
Aby „japoński sen" przetrwał dłużej niż trwanie wspomnianych programów płynnościowych, rząd japoński podejmuje też próby trwałego zwiększenia efektywności gospodarki, przeprowadzając wiele reform. Dużo zostało już na tym polu osiągnięte. Szybko postępują pozytywne zmiany w rolnictwie czy związane ze zwiększeniem standardów ładu korporacyjnego wśród japońskich przedsiębiorstw. Przeprowadzono także reformy podatkowe – m.in. obniżkę japońskiego CIT. Jednocześnie jest jeszcze wiele do zrobienia, aby zwiększyć potencjał japońskiej gospodarki długoterminowo. Konieczna jest m.in. reforma rynku pracy czy szersze otwarcie się na imigrantów mogących stanowić wartościowe uzupełnienie starzejącego się japońskiego społeczeństwa. Dotychczasowe działania gabinetu premiera Abego pozwalają jednak patrzeć w przyszłość z optymizmem.