Tak najkrócej można podsumować dokonania polskich polityków z ostatnich dwóch lat. Co więcej, to wszystko przy aplauzie większości społeczeństwa, które nie rozumie negatywnych konsekwencji tych zdarzeń.
Łatwość, z jaką politycy uchwalają kontrowersyjne ustawy, które później mają olbrzymie znaczenie dla milionów Polaków i całej gospodarki, przypomina jedynie to, co działo się niejednokrotnie w państwach trzeciego świata, tzw. republikach bananowych, gdzie władcy za pomocą dekretów jednych poddanych czynili bogatymi, innych biednymi, w zależności od swojego kaprysu.
Pomysły naszych polityków nie mają nic wspólnego ani z zasadami państwa prawa (gdzie m.in. szanuje się umowy między stronami, a prawo własności jest święte), ani z zasadami sprawiedliwości społecznej (co mają powiedzieć teraz ci wszyscy, którzy zaciągnęli kredyt w złotych i przez lata płacili wyższe odsetki, nie wspominając o tych, którzy w ogóle nie zaciągnęli kredytu hipotecznego, bo obawiali się, czy podołają później przez lata ze spłatami?).
Czy to już apogeum przedwyborczego szaleństwa? Mamy nadzieję, że tak i że jest to już uwzględnione w cenach akcji. Problem jednak w tym, że do wyborów jeszcze sporo czasu. No i niestety nie ma pewności, czy nasi politycy nie wpadną na jakiś kolejny „genialny" pomysł. Plusem jest natomiast to, że będąc w UE mamy sporą szansę, aby te szalone idee nie przeszły testu europejskich regulacji.
Zakładamy zatem, że większość przedwyborczych pomysłów jest już odzwierciedlona w cenach polskich akcji. Otwarta natomiast pozostaje kwestia czynników zewnętrznych. Główne rynki konsolidują się i nie wygląda to jednoznacznie na przystanek przed kolejną falą wzrostów. Co więcej, patrząc na zachowanie cen surowców, takich jak ropa czy miedź, wyczuwa się pewien niepokój, czy to oby nie zapowiedź jakiegoś kolejnego spowolnienia w globalnej gospodarce. Zaczęło się od USA, później ciężkie chwile przeżywała Europa, obecnie Chiny muszą się uciekać do wielkich interwencji, aby przeciwdziałać załamaniu na rynku akcji i w gospodarce. Dużymi krokami zbliżamy się do miesięcy (wrzesień, październik), które owiane są złą sławą. Warto o tym pamiętać.