Problem jednak w tym, że przeważały oczekiwania, iż dojdzie do wybicia w górę, a tymczasem jesteśmy o krok od tego, by konsolidację opuścić dołem. To o tyle ważne dla warszawskiego parkietu, że WIG20 wykazuje dużą korelację z indeksem emerging markets. Wymowne jest to, że dla tego ostatniego żaden z ostatnich 17 tygodni nie zakończył się zwyżką większą niż 1 proc., a jednocześnie w 12 przypadkach odnotowaliśmy regres notowań. Znalazły się one najniżej od 2011 r. Indeks cen akcji z rynków wschodzących jest wyrażany w dolarach i gdyby w tej walucie określić WIG20, to sytuacja naszych blue chips jest identyczna. To wskazuje, że główny trend na GPW nie jest pochodną lokalnych czynników, związanych z pomysłami polityków czy problemami górnictwa, ale wynika z globalnych zjawisk. Lokalne wiadomości wpływają bardziej na selekcję, potęgując polaryzację wśród blue chips, a także podtrzymując siłę relatywną mniejszych spółek.

Dziś globalne parkiety stają przed najpoważniejszym od lat wyzwaniem: jeśli zniżki nie zostaną zatrzymane na czwartkowych poziomach (ok. 2030 pkt dla S&P 500, 10,1 tys. pkt dla DAX, 815 pkt dla MSCI EM i 2175 pkt dla WIG20), rynki wyślą wyraźne sygnały, że trendy zmieniły się na zniżkowe. Mimo pozornie niekorzystnej wymowy takiego wariantu po bliższej analizie taki scenariusz należałoby odczytywać pozytywnie. Po pierwsze dlatego, że osłabienie koniunktury giełdowej nie ma związku z regresem gospodarczym. Wykazały to choćby najnowsze dane o aktywności takich gospodarek jak japońska i europejska, które w sierpniu według wstępnych odczytów PMI rozwijały się lepiej niż w lipcu. Po drugie, tworzyłaby się okazja do kupna walorów po bardziej atrakcyjnych wycenach, co w praktyce oznacza większy potencjał ich wzrostu w dłuższym terminie.

Ciekawą kwestią pozostaje zachowanie cen surowców. Tu nadal widać kilkuprocentowy potencjał zniżkowy. Indeks CRB powinien dotrzeć do 180 pkt (z 195 pkt obecnie) i tym samym wypełnić zasięg ruchu wynikający z wysokości kanału spadkowego, który obejmował notowania od wiosny 2011 r. i został opuszczony dołem w początkach 2015 r. Pod szczególną presją pozostałyby wtedy nadal paliwa i metale przemysłowe. To podtrzymywałoby korzystny klimat wokół obligacji skarbowych. Rentowność naszych dziesięciolatek mogłaby spaść w okolice 2,5 proc., podbijając notowania funduszy dłużnych.