W 20 ostatnich tego typu 15-miesięcznych okresach S&P 500 zawsze zyskiwał, co tłumaczone było oddziaływaniem czteroletniego cyklu politycznego w USA. W środę upłynął rok od początku kolejnego tego typu okresu. Ktoś, kto rok temu, pod koniec września 2014 r., kupił amerykańskie akcje, licząc na to, że „cykl prezydencki" kolejny raz da przyzwoicie zarobić, musi się czuć rozczarowany, gdyż w okresie minionych 12 miesięcy S&P 500 stracił 2,6 proc. Wśród 21 cykli prezydenckich od 1934 r. to najsłabsza stopa zwrotu po pierwszych 12 miesiącach stosowania tej strategii.

Oczywiście do ostatecznego rozliczenia pozostał bieżący kwartał, więc wszystko może się jeszcze zmienić. Na 20 ostatnich cykli prezydenckich ostatni kwartał roku przedwyborczego (takiego jak obecny) był wzrostowy 13-krotnie (maksymalnie o 16 proc., średnio +7,3 proc.). W trakcie siedmiu spadkowych kwartałów S&P 500 średnio tracił 5 proc. (tylko raz w IV kwartale 1987 r. spadek był spektakularny: -23,2 proc.). Na razie pozostaje faktem, że obecny cykl jest po pierwszych 12 miesiącach rekordowo słaby (choć oczywiście znacznie silniejszy od cyklu, w którym omawiana zależność kompletnie się załamała – w okresie 30 września 1930 r. – 31 grudnia 1931 r., czyli w trakcie wielkiego kryzysu).

Wśród pięciu najsłabszych po pierwszych 12 miesiącach cykli z przeszłości pojawia się też poprzedni cykl, czyli okres od końca września 2010 r. do końca września 2011 r. Można to interpretować na przynajmniej dwa sposoby: albo „cykl prezydencki" systematycznie słabnie (być może zastosowanie komputerów do giełdowej spekulacji stopniowo powoduje zniszczenie tej statystycznej zależności), albo Barack Obama z jakichś względów „nie leży" rynkowi akcji. W poprzednim cyklu wszystko skończyło się „dobrze" – w IV kw. 2011 r. S&P 500 zyskał 11,1 proc. – co pozwoliło zamknąć cały pięciokwartalny okres stopą zwrotu na poziomie 10 proc. Pozostałe słabe cykle (to znaczy cykle z niską roczną stopą zwrotu S&P 500 30 września roku przedwyborczego) to 1938–1939, 1946–1947, 1978–1979. Trudno doszukać się tu jednak jakiejś prawidłowości. 30 września 1939 r. można było słabość S&P 500 tłumaczyć wybuchem II wojny światowej. W tych trzech słabych po pierwszych 12 miesiącach cyklach ostatni kwartał też był słaby, dając na S&P 500 stopy zwrotu -2,6 proc., +1,3 proc. oraz -1,3 proc. By opisana niezawodna przez minione 80 lat strategia i tym razem dała zarobić, S&P 500 musi wzrosnąć w IV kw. o +2,7 proc. i zamknąć się powyżej 1972,3 pkt.