Lipiec wreszcie to zmienił. Brexit okazał się brakującym elementem – w efekcie barometr znalazł się w końcu pod kreską, co oznacza, że po raz pierwszy od czterech lat więcej zarządzających deklaruje tzw. niedoważenie akcji w portfelach niż przeważenie. A przecież zaledwie kilkanaście miesięcy temu to ci drudzy zdecydowanie dominowali (barometr sięgał 60 pkt proc.).
Spadek wskaźnika pod kreskę to paradoksalnie jednak pozytywny sygnał. Podobne spadki w latach 2011–2012 dwukrotnie okazały się trafną zachętą do kupowania globalnych akcji. Po prostu nastroje były już tak złe, że niewiele trzeba było, by zaczęły się stopniowo poprawiać. Wygląda więc na to, że znów jesteśmy gdzieś w okolicach dołka cyklu. No chyba że dojdzie do katastrofy na wzór 2008 r. (wówczas barometr spadł aż do -40 pkt proc., co obrazowało skrajną panikę).
Przez większość ubiegłego roku zdecydowana większość zarządzających tkwiła w przeświadczeniu, że akcje ze strefy euro są „super", głównie ze względu na trwającą ogromną operację QE. W tym roku wiara ta wyraźnie słabła, aż wreszcie wynik brytyjskiego referendum okazał się gwoździem do trumny. W efekcie barometr z bardzo wysokich poziomów spadł właśnie pod kreskę. Jednocześnie do łask powracają akcje amerykańskie oraz z rynków wschodzących.